Mamy więc w końcu ten upragniony finał. Nie El Clasico, bo hiszpańscy potentaci koncentrując się na finale, zapomnieli wygrać swoje półfinały. Z jednego powodu ten finał będzie szczególny. Bayern zagra u siebie, na swoim stadionie. Dlatego jest faworytem, niezależnie od tego, jak na ten mecz patrzymy. Jednak analizę zacznę od przedstawienia drogi obu zespołów do monachijskiego finału.
Droga do finału obu zespołów. |
Już z tego widać argumenty na poparcie tezy, że finał wygra Bayern. Chelsea na wyjazdach zwyciężyła w tej edycji Ligi Mistrzów tylko raz, w Lizbonie. Do tego były trzy remisy i dwie porażki. Bayern u siebie wygrał natomiast każdy mecz. Potem można dodawać osłabienia z powodu kartek. John Terry, Branislav Ivanowić, Ramires i Raul Meireles nie zagrają w tym spotkaniu. Osłabienia Bayernu z tego samego powodu nie wydają się aż tak poważne. Gdzie więc Chelsea ma szukać swojej przewagi? Na pewno w historii. Poprzednio sytuacja, że drużyna gospodarza rozgrywała finał na swoim stadionie, miała miejsce w 1984 roku. Wtedy Roma grająca na Stadio Olimpico, przegrała w rzutach karnych z Liverpoolem. Dodatkowo drużyna Chelsea powinna być zmotywowana lepiej do finału, niż przeciwnik. Dla wielu piłkarzy tego klubu to będzie ostatnia szansa na wygranie Ligi Mistrzów. Mogę sobie wyobrazić powrót Bayernu za sezon, czy za jakiś czas, ale Chelsea? Nie, tego wyobrazić sobie nie mogę. Dlatego jeśli ci piłkarze mają wygrać finał, to będzie to teraz.
Bardzo dużo będzie zależeć od tego, jak będzie przebiegał mecz. Podejrzewam, że pierwsza bramka może nam wskazać zwycięzcę. Gol dla Bayernu zmusi Chelsea do ataków, a to sprawi, że tandem 'Robbery' raczej dobije rywala. Natomiast bramka dla gości, bądź długo utrzymujący się wynik remisowy, mogą zdenerwować gospodarzy. W końcu oni chyba nie wyobrażają sobie porażki w tym spotkaniu. No a nerwy w zespole Bayernu, to woda na młyn dla ofensywnych graczy londyńskiego klubu. Dlatego Chelsea nie będzie rzucać się do ataków, a raczej skoncentruje się na tym, co przyniosło jej sukces w spotkaniach z Barceloną. Defensywa, defensywa i jeszcze raz defensywa, a wisienką na torcie będą kontrataki. Jeśli któryś z nich zakończy się golem, to mamy połowę sukcesu.
Bukmacherzy mają dość jednoznaczne zdanie. Wygrana Chelsea będzie niespodzianką. Tylko że wcześniej wydawało się, że te zespoły nie mają większych szans w półfinałach. Poza tym w typowaniach trudno uwzględnić czynnik mentalny. Bayern może, chociaż to brzmi głupio, zlekceważyć swojego rywala. Uznać, że angielski zespół nie ma czego szukać w tym spotkaniu. Przegrali mistrzostwo krajowe, ponieśli klęskę w pucharze, więc presja może pętać im nogi. Chelsea też nie wygrała ligi, ale zdobyła Puchar Anglii. Wygrała też ostatni swój mecz, więc to Bayern będzie miał mecz po porażce. I to podwójny, bo przegrał też swój ostatni mecz w Lidze Mistrzów. Co prawda wygrał rzuty karne, ale mecz przegrał. No i niemiecki klub jakoś źle reaguje na porażki w prestiżowych spotkaniach. Przegrał w listopadzie z Borussią Dortmund, przegrał też następny mecz z Mainz. Wiosną też przegrał z Dortmundczykami, a potem zremisował z Mainz. W Lidze Mistrzów ten efekt był rozciągnięty na dłuższy okres, ale po porażce z Manchesterem City, przyszła porażka z Basel. Dlatego ta klęska Bayernu w finale DFB Pokal może tkwić w głowach piłkarzy.
W typowanie wyniku się nie bawię. Z jednej strony bardzo chcę, żeby wygrał angielski zespół. W końcu to blog o Premier League, a nie Bundeslidze. Analiza na chłodno wskazuje, że to Bayern będzie się cieszył z trofeum, ale Chelsea została już pogrzebana w tej edycji kilka razy. W fazie grupowej trzeba było uciekać spod topora, w meczach z Napoli posadę stracił André Villas-Boas, w półfinale wyjazd do Barcelony wydawał się misją straceńca. Dlatego nie sądzę, że konieczność wyjazdu do Monachium robi jakieś wrażenie na zawodnikach. Oni już się przyzwyczaili do tego, że mają ciągle pod górkę. Zdają sobie też sprawę z tego, że ewentualna wygrana będzie fantastycznym momentem na zakończenie kariery, bądź odejście z klubu dla niektórych futbolistów. Dlatego zagrają na 100% swojego potencjału, a to może zaskoczyć Bayern. Piłka nożna jest bardzo nieprzewidywalna, a doświadczyliśmy tego tydzień temu. W 90 minucie swojego meczu Manchester City był o dwie bramki od tytułu. Trzy i pół minuty później był mistrzem. Co prawda nie spodziewam się aż takich emocji, ale potrafię wyobrazić sobie pewne zwycięstwo zarówno Bayernu, jak i Chelsea. Nie mówiąc o jakimś milionie wariantów pośrednich. Serce mi mówi, że wygra Chelsea. Co prawda je niby trudniej oszukać, niż rozum, ale ono też się może mylić. Jednak ta wygrana byłaby pięknym zwieńczeniem tego bardzo trudnego dla The Blues sezonu. Pozostaje trzymać za to kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz