czwartek, 12 kwietnia 2012

33 Gameweek Premier League


Ech. Naprodukowałem się tworząc tę notkę klik, w której opisałem rywalizację o miejsce dające prawo gry w Lidze Mistrzów. Minęło kilka dni i już można to wyrzucić do kosza tak właściwie. No ale co poradzę, że niektóre drużyny zapomniały jak się gra. Kryzys w tym momencie jest bardzo niedobrym znakiem. Wcześniej zawsze można było odrobić straty. Teraz już nie ma miejsca na pomyłki. W każdym meczu trzeba gryźć murawę i walczyć o trzy punkty.



No i wydawało się, że spotkanie Tottenham-Norwich będzie właśnie takim meczem. To gospodarze mieli walczyć o trzy punkty, a goście przyjąć to ze spokojem i pogodzić się ze stratą punktów. W końcu Norwich nie walczy już o nic. A tu proszę, sensacja stała się faktem. Chyba piłkarze gospodarzy chcieli wygrać ten mecz na stojąco. Przyspieszyli dopiero wtedy, gdy rywal wyszedł na prowadzenie. Prowadzenie dodajmy, po serii błędów w defensywie. Nie popisał się arbiter, bo goście powinni mieć dwa rzuty karne, ale nie zmieniło to końcowego rezultatu. Teraz w tabeli Spurs mają tyle samo punktów, co Newcastle. W zapowiadane przez menedżera pięć zwycięstw trudno mi uwierzyć. Następne trzy-cztery mecze będą z zespołami, które walczą o pozostanie w lidze. Przy takiej formie straty punktów wydają się bardzo prawdopodobne. A jak Newcastle nie zwolni tempa, to nagle może się okazać, że do czwartego miejsca jest kilka punktów straty.

Chelsea chyba można już wykluczyć z walki o Ligę Mistrzów. Nie chodzi o sam wynik meczu z Fulham, chociaż nie oszukujmy się, remis to strata dwóch oczek. Kilka akcji było niezłych, ale sama akcja to jeszcze nie gol. Karny? Dyskusyjny. Widziałem już sytuacje, że arbiter nie dyktował jedenastki po takim zagraniu, więc to zawsze powoduje pytania. Problem w tym, że The Blues nie dobili rywala, a pod koniec opadli z sił. Dali bardzo dużo miejsca i czasu zawodnikom Fulham i liczyli tak właściwie tylko na Petra Cecha. Raz się udało, bo golkiper wybronił 'setkę' po rzucie rożnym, drugi raz już nie. Widać było, że brakuje zespołowi płuc, a to nie jest dobry znak. Prędzej czy później to się zemści.

Myślę, że zemści się również ten wynik ostatniego meczu Blackburn. Liverpool sprawiał wrażenie pochyłego drzewa, na które skacze każda koza. Czyli każdy praktycznie przeciwnik zdobywał punkty, grając z The Reds. Przed pierwszym gwizdkiem zapowiadało się, że Blackburn też dopisze trzy oczka. W końcu oni walczą o pozostanie w lidze, a The Reds myślą o FA Cup. Ten mecz chyba przypieczętuje jednak spadek Rovers. Dwie bramki stracone w pierwszym kwadransie, po błędach defensywy. Przy pierwszej lepiej moim zdaniem powinien zachować się bramkarz, bo tę piłkę powinien złapać, jak została ona dośrodkowana po ziemi. Drugi gol to defensywa w lesie. Na dodatek w pierwszej połowie rzut karny i Alexander Doni oglądający czerwoną kartkę. Yakubu jednak nie udźwignął presji. Bardzo słaby strzał. Zastanawiam się, czy sam bym nie obronił tego uderzenia. Napastnik Blackburn potem się zrehabilitował, zdobył dwie bramki, ale obrona nie upilnowała Andy’ego Carrola, a ten trafił do siatki pod koniec meczu. To może zakończyć marzenia Rovers o pozostaniu w Premier League. Liverpool ma za to problem z bramkarzem przed meczem pucharowym, ale to zupełnie inne wyzwanie dla menedżera.

No a Blackburn ma już trzy punkty straty do bezpiecznego miejsca. O ile wynik QPR nie zaskakuje, tak wczorajszy mecz Wigan z Manchesterem United zaskoczył. Piłkarze gospodarzy przez długie fragmenty byli równorzędnym rywalem dla Czerwonych Diabłów. Nie wiem czy to obniżka formy, czy moment rozprężenia po wynikach Manchesteru City. Wigan w końcu dostało trochę szczęśliwych decyzji od arbitra. Mecz z Chelsea i dwie bramki ze spalonego dla rywala, teraz gol po kornerze, który nie został uznany. To była błędna decyzja asystenta arbitra, bo tam nie było żadnego przewinienia. Potem rachunek szczęścia się wyrównał, bo arbiter nie dostrzegł dwóch jedenastek dla gości. Rywalizacji o tytuł to raczej nie zmienia. Man City zagra jeszcze dwa trudne mecze. Derby i spotkanie z Newcastle. Manchester United ma tylko spotkanie derbowe. Nie traktuję meczu z Evertonem jako trudnego. Tak więc nawet jeśli City zdobędzie 15 punktów, to United wystarczy 12, a to nie jest takie niemożliwe. Następna kolejka zaczyna się już w sobotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz