czwartek, 5 kwietnia 2012

Walka o Ziemię Obiecaną


Czyli Ligę Mistrzów, bo to przecież jest ta kraina szczęścia i pomyślności, do której każdy praktycznie klub zdąża cały długi sezon. To jest na pewno inna rywalizacja, niż ta o pozostanie w lidze. Konsekwencje niepowodzenia są mniejsze, niż w przypadku walki o pozostanie w lidze. Nie udało się w tym roku, spróbujemy w kolejnym. Odejdą wyróżniający się piłkarze? Jak siatka scoutów i szkolenie młodzieży w klubie działają dobrze, to znajdą się następcy. No a spadek z ligi może oznaczać pewien koniec. Dlatego jeśli rywalizacja o pozostanie w lidze bardzo często jest walką na śmierć i życie, tak rywalizacja o Ligę Mistrzów przypomina starcia najedzonych o deser. Fakt że ten deser jest bardzo prestiżowy, ale można bez niego się obyć. Wracając do rywalizacji o małe mistrzostwo Anglii. 


Miejsca zostały już tylko dwa, bo lider i wicelider będzie z Manchesteru. W tym momencie Manchester City ma 13 punktów przewagi nad Arsenalem, a to praktycznie przepaść. Zastanawiam się jednak ile drużyn może rywalizować o te dwa miejsca w tabeli. Czwarta drużyna ma 58 punktów. Do końca sezonu siedem spotkań, maksymalnie można zdobyć 21 punktów, ale 80% z tego to 17 punktów. Czyli jak odejmiemy te dwie wartości, to próg można ustalić na poziomie 41 punktów. W teorii nawet i Sunderland miałby szanse, ale w praktyce to będzie walka czterech zespołów. Trzech z Londynu i jednego z Newcastle. 

I właśnie od zespołu Newcastle zaczynamy. 53 punkty, mecze do końca sezonu klik.

Widzę cztery trudne spotkania. Swansea na wyjeździe, bo tam punkty traciła już praktycznie cała czołówka, Chelsea na wyjeździe (ale to będzie po półfinałach Ligi Mistrzów, więc nie wiadomo w jakiej kondycji będą piłkarze londyńskiego zespołu), Manchester City (tylko że to już chyba będzie wszystko rozstrzygnięte do tego czasu w walce o tytuł, więc motywacja może ulecieć z rywala) i Everton w ostatnim meczu sezonu. Bolton, Stoke, czy Wigan na wyjeździe zapowiadają się przyjemniej, to są mecze do wygrania. W najlepszym wypadku Newcastle skończy sezon z 74 punktami, ale myślę, że 70 punktów już będzie wielkim sukcesem, bo to oznacza pięć zwycięstw i dwa remisy. Mi osobiście bardzo się podoba para napastników, bo to zapewnia zespołowi więcej opcji taktycznych na boisku, niż tylko jeden Andy Carroll, zawodzący w Liverpoolu. Jednak nie ma gwarancji, że to wystarczy. 

Chelsea – 53 punkty, mecze do końca sezonu klik.

Obawiałbym się, bo Chelsea czeka za dużo spotkań do końca sezonu. Nawet jeśli założymy porażki w FA Cup i UCL, to jeszcze 10 spotkań w 39 dni jak dobrze liczę. Średnio mecz na cztery dni, do tego podróże, a zmęczenie sezonem dołoży pewnie swoje. Arsenal i Liverpool na wyjeździe to trudne pojedynki. QPR u siebie? Czuję, że to może być wyzwanie. Mecz z Newcastle może zdecydować o piątym miejscu. Pytanie tylko, czy piłkarze Chelsea mają jeszcze siłę do tego, żeby rywalizować w lidze. W 21 punktów trudno mi uwierzyć, a mniej punktów od Newcastle na koniec sezonu może oznaczać brak pucharów za rok. 

Tottenham – 58 punktów, mecze do końca sezonu klik.

I to jest właśnie najpoważniejszy problem, pięć punktów straty do zespołów z miejsc 3-4. Wydaje się, że Spurs już wrócili do formy i nie oddadzą tego miejsca w pierwszej czwórce. Co prawda mecze nie zapowiadają się jakoś łatwo, bo i Sunderland może być wyzwaniem, potem QPR, który ma nóż na gardle, Blackburn, Bolton ta sama sytuacja, Aston Villa pod koniec sezonu nie wiadomo, czy nie będzie walczyć o pozostanie w lidze. Właściwie tylko mecze z Norwich i Fulham zapowiadają się na łatwe. Jednak nawet jeśli założymy dość pesymistyczny wariant tylko 12 zdobytych punktów, to i tak mamy 70 na koniec sezonu. Czyli miejsce w pierwszej czwórce praktycznie pewne. 

Arsenal – 58 punktów, mecze do końca sezonu klik

Widzę tylko dwa zapowiadające się na trudne spotkania. To z Manchesterem City, bo będzie to starcie rywali, którzy przegrali ostatni mecz, oraz derby z Chelsea. Reszta spotkań nie powoduje koszmarów, ale zespół jest bardzo zależny od formy Robina Van Persiego. Wydaje się, że Holender będzie chciał wepchnąć Arsenal do Ligi Mistrzów, ale po sezonie może po prostu nie przedłużyć kontraktu. W innych klubach dostanie większe pieniądze. Arsenal nie jest zdolny do rywalizacji na polu finansowym z Manchesterem City na przykład, a w reformę całego systemu płac i sprzedaż wielu zawodników blokujących budżet nie wierzę. A które miejsce zajmie Arsenal na koniec sezonu? Biorąc pod uwagę łatwiejszy terminarz, wydaje się, że trzecie. Drugie miejsce to już tak właściwie tylko matematyczne szanse, a piąte wymagałoby jakieś zapaści w zespole. 

Tak więc wydaje się, że ta rywalizacja jest już rozstrzygnięta. Oczywiście nie można wykluczyć, że jutro w szatni jakiegoś zespołu wybuchnie jakiś skandal, który odbije się negatywnie na wynikach, ale jak nie wydarzy się nic niespodziewanego, to Arsenal i Tottenham mają 80-90% szans na zajęcie trzeciego i czwartego miejsca. Chelsea musi martwić się o miejsce dające prawo gry w europejskich pucharach (bo Liga Mistrzów raczej nie, FA Cup może też nie, a przy odrobinie pecha tylko piąte miejsce w lidze może dać przepustkę). Newcastle natomiast walczy już tylko o jak najlepszy wynik. Przed sezonem mało kto się spodziewał, że będzie tak dobrze. Jak na koniec sezonu będzie ta piąta pozycja w tabeli, to będzie świetnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz