poniedziałek, 30 kwietnia 2012

36 Gameweek Premier League


Rywalizacja o czwarte miejsce może niczego nie dać zespołowi, który je ostatecznie zdobędzie. Jeśli Chelsea wygra finał Ligi Mistrzów, to zajmie jedno miejsce, a drużyna z czwartej pozycji będzie musiała obejść się smakiem. Nie mówiąc o tym, że sama Chelsea może wdrapać się na to czwarte miejsce i zakończyć jakiekolwiek rozważania. Co prawda zespół czeka jeszcze pięć spotkań, z czego cztery zapowiadają się na trudne, ale piłkarzy cementuje świadomość, że albo teraz, albo nigdy. 



W przypadku Harrego Redknappa i reprezentacji to może być nigdy. Ucierpieć może na tym klub, bo nawet pozbieranie się do walki teraz niewiele może dać. Następne mecze będą na pewno trudne, a z menedżera może zejść powietrze. Jeśli zejdzie też z piłkarzy, to nie zapowiada się to dobrze. 

Podobnie wygląda sytuacja Blackburn. Właściwie wygląda tragicznie, bo dwa mecze do końca, a punktów tylko 31. To się może nie zmienić do końca sezonu, więc spadek praktycznie jest już pewny. Nie jest jeszcze potwierdzony w tabeli, ale to może się zmienić już w następnej kolejce. Coś się zacięło w zespole, który przegrał sześć z ostatnich siedmiu meczów. Pomyśleć, że po 29 kolejce wydawało się, że brakuje im tyko małego kroczku do utrzymania się. 

Tym trzecim spadkowiczem może być QPR. Następny mecz ze Stoke trzeba wygrać, a spotkanie z City na koniec to raczej pewne zero. Jednak nawet trzy punkty niewiele mogą pomóc. Bolton może pokusić się spokojnie o sześć, może nawet dziewięć punktów z trzech ostatnich spotkań. Konsekwencje będą boleśnie oczywiste dla QPR. 1-6 z Chelsea na pewno zaboli i tylko od menedżera zależy, jak szybko pozbiera swoich piłkarzy. 

Zaskakuje wynik meczu Wigan z Newcastle, ale chyba można było się tego spodziewać. Sześć wygranych z rzędu to było piękne osiągnięcie, ale trafienie na Wigan teraz jest niedobrym zrządzeniem losu. To jest zespół w formie, menedżer poukładał już wszystkie klocki w tej układance, a jeśli dodamy presję po stronie Newcastle (bo ona na pewno się pojawiła), to porażka nie powinna dziwić. Rozmiary już bardziej, ale to się zdarzało. Mecz z Wigan był ósmym w tym sezonie spotkaniem, kiedy defensywa traci trzy i więcej bramek. Co prawda poprzednio zdarzyło się to w połowie lutego, ale i tak można mówić o udanym sezonie i ten wynik tego nie zmieni. 

No a teraz czas na derby. Nie, nie te Krakowa, a Manchesteru ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz