Ostatnia zimowa kolejka, ale ile emocji. Tak jakby zaczynało się lato. No ale wiosna coraz śmielej zagląda w nasze okna, a w Premier League czas na rozstrzygnięcia. Gdy jakiś zespół straci formę, przestanie wygrywać, może się obudzić kilka miejsc niżej w tabeli. Walka toczy się zarówno o pierwsze miejsce, jak i o miejsca dające prawo gry w Lidze Mistrzów, nie mówiąc o miejscach spadkowych. No i zaczynamy od meczu na dole tabeli.
Mecz Boltonu z Blackburn był szczególny z wielu powodów. Nie tylko dlatego, że porażka komplikowała sytuację przegrywającego zespołu. Przede wszystkim z powodu Fabrice’a Muamby. Piłkarze gospodarzy chcieli wystąpić dla niego. Dlatego podejrzewam, że zagrali na jakieś 120-130% potencjału. No i niestety, wnioski są smutne. To znaczy Muamba może kiedyś jeszcze kopnie piłkę, ale powrót do profesjonalnej kariery wydaje się wykluczony, bo zawodnik ciągle leży na oddziale intensywnej terapii. Bolton natomiast zmierza do Championship. Rywale popełniali w tym meczu poważne błędy w defensywie. Poza tym niedawno opuścili strefę spadkową i może to ich rozluźniło aż za bardzo. Dlatego słabszy mecz, niż to do czego jesteśmy przyzwyczajeni, zagrali tak właściwie wszyscy piłkarze ofensywni zespołu. Swoje dołożył arbiter, bo jeszcze przy stanie 0-0 nie podyktował ewidentnego moim zdaniem rzutu karnego dla gości. To na pewno zmieniłoby wynik, bo w takich meczach pierwsza bramka ma bardzo często znaczenie decydujące. Przypomina się sytuacja z tamtego sezonu, kiedy Stoke rozbił pięcioma bramkami w FA Cup Bolton. Piłkarze zrewanżowali się potem kibicom pokonując Arsenal, też 2-1. Ale do końca sezonu przegrali już wszystko. Tutaj może być podobnie, a następny mecz na wyjeździe z Wolves będzie kluczowy. Blackburn przegrywając trochę komplikuje swoją sytuację, ale nie jest jeszcze tragicznie. To wciąż trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.
Strefą, gdzie wrócił zespół QPR. Wydawało mi się po poprzedniej kolejce, że zdobycie trzech punktów odblokuje zespół, a demony spadku zostaną uśpione. Jednak nie. To niemożliwe, skoro Djibril Cisse chodzi i je ciągle budzi. Idiotyczna czerwona kartka. Na oczach arbitra, kilka metrów od niego, wślizg obiema nogami w zawodnika drużyny rywali. Jeszcze żeby coś w ten sposób ratował. Ale nie, to była środkowa strefa boiska. Zespół czeka jeszcze osiem spotkań do końca sezonu. Pięć z nich to mecze z czołową piątką. Może uda się wygrać dwa mecze u siebie (ale to nic pewnego, bo Swansea i Stoke), a na wyjeździe West Brom. Nie będę zdziwiony, jak do końca sezonu QPR nie zdobędzie już choćby punktu. Widać wyraźnie, że zmiana menedżera i zakupy zawodników coś popsuły w zespole. Pytanie czy ktoś to naprawi.
Tym bardziej, że do walki wraca Wigan. Wyjazd na Anfield to praktycznie pewna porażka. Tak się zapowiadało, ale skończyło się sensacyjnym wynikiem. Wygranie Pucharu Ligi rozbroiło trochę zespół Liverpoolu. Może się jeszcze zbiorą na mecz w FA Cup, ale ligę oddają praktycznie walkowerem. W styczniu jedna wygrana na cztery mecze. W lutym zero na dwa. W marcu jedna na pięć spotkań, ale to derby. Tak patrząc na tabelę zastanawiam się, czy The Reds skończą sezon w czołowej dziesiątce. Czternasty West Brom traci sześć punktów, a do końca sezonu to można nadrobić. Tak więc czas bić na alarm.
Skończymy na derbach Londynu. Bezbramkowych, miejscami nudnych, ale momenty były. Strzał Juana Maty trafił w słupek. Petr Cech się napracował. Sam mecz natomiast wyglądał tak, jakby ktoś zamienił drużynę gospodarzy i gości. Chelsea musiała wygrać, bo ucieka miejsce dające prawo gry w Lidze Mistrzów. No a o mało co, a przegrałaby ten mecz. W drugiej połowie goście mieli gigantyczną przewagę w posiadaniu piłki. Coś co wydawało się niemożliwe na Stamford Bridge. Gospodarze mogą ten remis zawdzięczać bramkarzowi, a ewentualna wygrana byłaby dużą niesprawiedliwością. Jednak najważniejszym wnioskiem z tego meczu jest to, że teraz nie widać za bardzo możliwości, żeby Chelsea dogoniła swojego rywala w tabeli. Raczej się trzeba martwić o zajęcie piątego miejsca, bo Newcastle nie złożyło broni. Całe to zamieszanie po rezygnacji Jose Mourinho jeszcze, przekazanie władzy nad zespołem w ręce piłkarzy, ślepe przywiązanie do tych samych nazwisk, może się fatalnie zakończyć dla londyńskiego klubu. Chelsea jest jeszcze w Lidze Mistrzów i w FA Cup, ale pod koniec kwietnia może się okazać, że nie ma szans już na nic. I co wtedy zrobi właściciel klubu, oto jest pytanie.
No i drugie, na poniedziałek. Czy Manchester United zdobędzie kolejne trzy punkty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz