niedziela, 4 marca 2012

27 Gameweek Premier League


Jak oni zareagują? Takie pytanie można było sobie zadawać przed tą serią spotkań w kontekście Arsenalu i Tottenhamu. Trudni rywale, a w pamięci mecz derbowy zakończony małym pogromem. A rywale tych drużyn odnoszą sukcesy i walczą o swoje cele. Następne spotkanie po tym ważnym, derbowym, jest szalenie istotne, gdyż pokazuje, czy forma zespołu idzie w górę, czy w dół. Czy można mówić o walce o miejsce w pierwszej czwórce, czy nie. 


Planowałem jednak zacząć od Chelsea, ale w momencie pisania tej notki okazało się, że menedżer został zwolniony. Dlatego powstał poprzedni wpis. Zacznę więc od walki w dole tabeli. Kolejkę temu pisałem o Wolves, gdzie nowy menedżer miał w miarę udany start. Kolejny mecz, z Fulham, dał odpowiedź gdzie będzie podążał klub. No i już wiemy dlaczego nikt z nazwiskiem nie zgodził się przejąć zespołu. Po prostu brakuje jakości, a druga porażka w trzech meczach ze stratą pięciu bramek nie pozwala być optymistą przed następnym spotkaniem. Rywalem będzie Blackburn, główny rywal w walce o pozostanie w lidze. Biorąc pod uwagę formę zespołów, to można dość łatwo wskazać faworyta. Owszem, Blackburn nie zachwyca może za bardzo, ale na ten moment piłkarze tego właśnie klubu wydają się silniejsi niż ich rywal. Co prawda to może zaszkodzić, ale mecz o sześć punktów, decydujący tak właściwie o całym sezonie, powinien zmobilizować zawodników. Emocji raczej nie zabraknie. 

Czy drugim spadkowiczem będzie Wigan? Mecz ze Swansea był spotkaniem, które trzeba było wygrać. Nie miało znaczenia, że zawodnicy podróżowali na mecze reprezentacji, że było zmęczenie. Trzeba było zdobyć trzy punkty. Tym bardziej, że od 60 minuty tak właściwie, goście grali w 10. Niczego to jednak nie zmieniło. Trudno będzie z taką grą zdobywać punkty. Tyle razy się udawało uciec nawet w ostatniej chwili spod topora spadku, ale w tym sezonie piłkarze Wigan chyba nie dadzą rady. 

Pierwszym wielkim meczem tej kolejki było spotkanie Liverpoolu z Arsenalem. Gdyby w pierwszej połowie Kanonierzy stracili cztery bramki (dwa słupki, obroniony karny i gol samobójczy), to rezultat byłby jasny. Jednak Wojciech Szczęsny został bohaterem, bo nie tylko obronił rzut karny, ale również dobitkę. Miał też szczęście, bo dwa razy po strzałach zawodników The Reds piłka trafiała w słupek. Przy bramce samobójczej nie mógł niczego zrobić, bo to był naprawdę ładny gol. Potem zaspała defensywa gospodarzy (no ile czasu miał Bacary Sagna na dośrodkowanie tej piłki), a Jamie Carragher przegrał walkę w polu karnym z Robinem Van Persim. Druga połowa była już spokojniejsza, ale to znów Liverpool miał szansę na bramkę. Martin Kelly nie opanował jednak piłki przed pustą tak właściwie bramką. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, magię pokazał holenderski napastnik Kanonierów. Raczej nie było spalonego, a strzał bez przyjmowania piłki kandyduje do miana bramki sezonu. Czysty geniusz po prostu. Kanonierzy mają teraz szansę na zajęcie miejsca dającego prawo gry w Lidze Mistrzów. O Tottenhamie będzie poniżej, Chelsea ma poważny problem z menedżerem, Newcastle nie wydaje się na tyle silne, żeby włączyć się do walki o czwórkę, a Liverpool chyba już nie będzie się zabijać w meczach. Oni wygrali Puchar Ligi, w pucharach zagrają w przyszłym roku, więc walka o Ligę Mistrzów będzie wymagać czegoś specjalnego. Czegoś, czego The Reds po prostu nie mają. 

Tottenham natomiast, cóż. Szkodzi zespołowi ta niepewność wokół menedżera, ale obawiam się, że z takimi wynikami Harry Redknapp wyeliminuje się z walki zanim ta się na dobre zacznie. Straszyły i to bardzo błędy w obronie. Wayne Rooney ma 178 centymetrów wzrostu, a więc można powiedzieć, że za wysoki to nie jest. Zwłaszcza jak się porównuje go do obrońców Spurs. Ledley King dziesięć centymetrów więcej. Younes Kaboul ma 190 centymetrów. No ale to zawodnik Manchesteru doszedł do piłki dośrodkowywanej z rzutu rożnego i trafił do siatki otwierając wynik meczu. Drugi gol to już prawdziwy kryminał, bo jak można było zostawić Naniego bez krycia przy aucie. Trzeci gol to brak defensywnego pomocnika. Szczegół tak właściwie, porównując to do poprzednich bramek. To druga porażka z rzędu i teraz mecz z Evertonem na wyjeździe robi się absolutnie kluczowy. No ale to za tydzień i potrzebna byłaby jasna deklaracja ze strony menedżera, czy chce zostać selekcjonerem, czy nie. Bez tego drużyna stoi tak właściwie w miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz