niedziela, 4 marca 2012

Andre Villas-Boas zwolniony


Można było się tego spodziewać od jakiegoś czasu. Trzy wygrane w ostatnich 12 meczach ligowych to nie jest powód do chwały. Problem w tym, że trudno określić czy to dobra decyzja.

W Chelsea, a raczej w szatni Chelsea, władzę sprawuje pewna grupa piłkarzy. Dopóki oni byli nienasyceni, to można było osiągać z nimi sukcesy. Pokazał to Jose Mourinho, Avram Grant (finał Ligi Mistrzów i słynny rzut karny Johna Terrego), Guus Hiddink czy Carlo Ancelotti. Andre Villas-Boas nie potrafił przekonać graczy do tego, żeby oni umierali za niego na boisku. W ostatnich spotkaniach to było widać. Właściciel klubu miał tak właściwie dwie opcje. Mógł poprzeć swojego trenera, a to oznaczałoby przebudowę składu i wydatki liczone w dziesiątkach milionów funtów. Mógł też stanąć po stronie piłkarzy i zwolnić menedżera. Wybrał to drugie, ale czy to jest dobry wybór?

Chelsea i tak czeka przebudowa składu. Jest wielu graczy mających już ponad 30 lat, albo zbliżających się do tego wieku. W innych klubach wymiana pokoleniowa przebiega bez większych zgrzytów. Tutaj jest z tym problem. Po sezonie klub będzie musiał się pożegnać z zawodnikami, którzy już nie są w stanie grać na tym poziomie, co jeszcze dwa-trzy sezony temu. Mają oni jednak władzę nad szatnią, a to zawsze podważa zdanie trenera. Jeszcze gdyby to był inny szkoleniowiec. Starszy, mający sukcesy w kilku klubach i doświadczony na tyle, że wie czego się spodziewać wchodząc do takiej szatni. No ale AVB to tak właściwie nowicjusz. Praca w Porto to zupełnie inny wymiar. Tam były wyniki, a to zawsze wycisza konflikty i nieporozumienia. W Anglii o wyniki jest trudniej. To tak jakby dobrego ucznia z podstawówki, no może gimnazjum, nagle przerzucić na studia i wymagać, żeby w rok obronił habilitację. Tak się nie da. Nie wiem jak wyglądały rozmowy w szatni, między właścicielem, trenerem i piłkarzami, ale mam wrażenie, że zabrakło w pewnym momencie jasnego sygnału ze strony Romana Abramowicza. No ale zawsze łatwiej zwolnić jednego człowieka, niż zaryzykować i zwolnić pół zespołu.

Co prawda nie wybrałbym Portugalczyka jako nowego menedżera klubu, bo uważałem, że on nie jest jeszcze sprawdzony na takim poziomie, jaki jest w Chelsea. Jednak skoro już wydałem tyle pieniędzy na jego sprowadzenie, to stałbym za nim murem. Byłyby pewnie słabsze sezony, ale pojawiłaby się też jakaś nadzieja na przyszłość. W końcu nie można oceniać szkoleniowca po kilku miesiącach. Musi upłynąć minimum jeden sezon, a jak pojawią się nieporozumienia w szatni, to trzeba pobawić się w mediatora. Jak nie mógłbym nim być (bo praca, bo znużenie, bo nie umiem tego robić i tak dalej), to deleguję jednego człowieka i niech on się tym zajmuje. W Chelsea mam wrażenie, że tego zabrakło. Czasami są sytuacje, że musi wkroczyć dość zdecydowanie właściciel klubu i jasno poprzeć którąś ze stron. Raczej nie powinien stawać po stronie piłkarzy, bo to nie wiedzie do sukcesów. Co prawda nie można ślepo wierzyć danemu trenerowi, ale czy AVB dostał czas na to, żeby się sprawdzić? Nie bardzo.

Dlatego ciekawe kto zostanie nowym menedżerem klubu. Podobno Jose Mourinho kupuje dom w Londynie, ale wcale nie jest powiedziane, że chciałby wrócić do tego zespołu. No chyba że wszystko jest już dograne i tylko czeka na koniec sezonu. Tylko że wtedy oznaczałoby to, że właściciel za plecami swojego trenera przygotowywał całą sytuację. To też jest niedobre. Oznaczałoby to, że nie ma się zaufania do własnego trenera. Czy wtedy będzie mógł zaufać komuś innemu? Podejrzewam, że odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero za kilka lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz