Szkoda. Rywale nie mieli stałego menadżera (19.12 zwolniono poprzednika), a w tabeli od kilku kolejek są w strefie spadkowej. Dlatego taki mecz, rozgrywany u siebie, trzeba było wygrać. Wtedy drużyna oderwałaby się na pięć punktów od strefy spadkowej, a tak już widać, że walka o pozostanie w lidze będzie się toczyła między siedmioma ostatnimi zespołami. Osiemnaste Walsall ma już sześć punktów straty do Leyton Orient, klubu znajdującego się oczko wyżej w tabeli. Dlatego trzy punkty z tego meczu były tak ważne. W kontekście poprzedniej wygranej ten remis jest porażką. Owszem, cztery punkty po tych dwóch ostatnich spotkaniach to dużo, ale mając już trzy po pojedynku świątecznym, powinno ich być sześć. Niestety Walsall zostało na peronie, a reszta ligi już odjeżdża daleko i zostaje walka o pozostanie w lidze. Niepokojące są też te same co zawsze pretensje do gry zespołu. Brak kreatywności, długa piłka od obrońców i niech się dzieje co ma się dziać. W starciu z rywalami nastawionymi na kontratak, to nie może dać gwarancji punktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz