niedziela, 23 października 2011

United 1 - 6 City

Jak to ująć w słowa. Taka porażka nie jest czymś, co można łatwo zrozumieć. Przypomniał mi się mecz Manchesteru United z Barceloną. Tylko tutaj zderzenie ze ścianą jest boleśniejsze. Wiele komentarzy mówi, że przełomowym momentem była czerwona kartka dla Jonny'ego Evansa w 47 minucie. Dla wyniku na pewno, dla określenia zwycięzcy nie. Od początku zespół gości sprawiał wrażenie zespołu, który wygra ten mecz. Gospodarze mieli za mało atutów, żeby przechylić losy meczu na swoją korzyść. Tak jak w finale Ligi Mistrzów przeciwko Katalończykom. Tylko że Barca nie miała aż takiej mocy z przodu i do końca grała przeciwko jedenastce Czerwonych Diabłów. Tutaj było inaczej, a wprowadzenie Edina Dzeko kompletnie rozmontowało defensywę gospodarzy.

Czy można wyciągać wnioski z tego meczu? Fan Manchesteru United powie, że nie można. W końcu była czerwona kartka, a bez niej wynik wyglądałby inaczej. Nie byłbym jednak tego pewien. The Citizens mają po dziewięciu meczach pięć punktów więcej, szósty z różnicy bramek. Wniosek, że mistrzostwo już tylko oni mogą przegrać, a nie ktoś inny zdobyć, wydaje się dość poprawny. Naprawdę nie sądzę, że dadzą sobie odebrać tę przewagę. Nie tylko w punktach, ale również w umysłach. Ten mecz może przejść do historii jako moment zwrotny. Tak jak dla Manchesteru United pewnym punktem zwrotnym było spotkanie z Nottingham Forest w Pucharze Anglii w 1990, tak dla Manchesteru City dzisiejsze derby też mogą stać się punktem zwrotnym. Tylko czas może to pokazać, ale teraz karty w ręku ma Roberto Mancini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz