Mecz sezonu już w dziewiątej kolejce? W teorii nie, bo wynik tego spotkania nie będzie miał poważniejszych konsekwencji. Zostanie prawie 30 kolejek na odrobienie strat. Z drugiej strony sam Sir Alex Ferguson uważa, że wynik tego meczu może mieć znaczenie na koniec sezonu. Nie da się ukryć, że obie drużyny z Manchesteru przerastają ligę. Nie widać zespołu, który mógłby włączyć się do walki o tytuł. Ktoś mógłby powiedzieć Chelsea, ale nie można zapominać, że londyńczycy zmierzyli się już z zespołem United i zeszli z boiska pokonani.
Porównując wyniki obu drużyn w tym sezonie, to trudniejszych rywali miał na swojej drodze Manchester United. Czerwone Diabły zagrały już z Tottenhamem, Arsenalem, Chelsea i Liverpoolem. W tych meczach drużyna zdobyła dziesięć punktów, a to dużo. The Citizens grali z Tottenhamem i osiągnęli chyba lepszy rezultat. Jednak to tak właściwie jedyny groźniejszy rywal. Mistrzostwo jednak zdobywa się rywalizując z zespołami zaliczanymi do średniaków, bo każde trzy punkty są tak samo ważne. W rozgrywkach ligowych bezpośrednie pojedynki nie mają aż takiego znaczenia. Można pokonać dwa razy rywala, a potem stracić koncentrację, formę i jednocześnie całą wypracowaną przewagę.
Oba zespoły z Manchesteru spotkały się już raz w tym sezonie. W meczu o Tarczę Wspólnoty i to spotkanie dało tyle samo odpowiedzi, co pytań na przyszłość. Wtedy Citizens objęli dwubramkowe prowadzenie, którego nie potrafili dowieźć do końca meczu. To samo mogliśmy zobaczyć niedawno w meczu z Fulham, ale czy taka sytuacja może zdarzyć się trzeci raz w jednym sezonie? Raczej nie. Szczepionka na tę chorobę została już raczej zaaplikowana.
Szczerze mówiąc nie spodziewam się za bardzo, żeby ktoś w tym meczu objął dwubramkowe prowadzenie. Patrząc na składy obu zespołów nie widać przewagi w którąś stronę. Bramkarze porównywalni, bo David De Gea szybko nadrobił wszelkie zaległości. Defensywy porównywalne, obie straciły po sześć bramek. Citizens co prawda dwa razy tracili po dwie bramki, Czerwone Diabły tylko raz, ale to właśnie w dwóch meczach, gdy rywal zdobywał po bramce, zespół tracił punkty. W ofensywie delikatna przewaga gości. Zdobyli oni najwięcej bramek na wyjeździe w całej lidze, a przecież mecz zostanie rozegrany na stadionie Manchesteru United. Mają też chyba bardziej wyrazistych game-winnerów, graczy, którzy mogą jedną akcją zrobić coś z niczego. Spotkają się jednak dwie najlepsze ofensywy w lidze. Manchester United zdobył 16 bramek u siebie. Manchester City 14 na wyjazdach. Problem w tym, że ta statystyka jest delikatnie zaburzona meczem z Arsenalem.
Rozstrzygnie więc to czego nie widać, a więc przygotowanie mentalne obu drużyn. To jest najtrudniejszy mecz całego sezonu dla obu zespołów. Jakakolwiek przewaga jednej strony jest natychmiastowo redukowana inną przewagą drugiej. Dlatego myślę, że menadżerowie nastawią swoje zespoły żeby przede wszystkim nie straciły gola, a jak coś wpadnie z przodu, to mamy tylko zysk. Czy będą emocje? Pewnie nie, bo z reguły im większe są oczekiwania, tym gorzej potem wygląda gra. Teoretycznie bardziej na wygranej powinno zależeć gospodarzom, ale trzeba zadać sobie pytanie kto bardziej nie chce przegrać. To właśnie Manchester United nie będzie chciał przegrać. Bardziej niż rywal. Dlatego w tym upatrywałbym szansy dla gości w tym meczu. Jednak o wyniku może przesądzić jeden przypadkowy gol. Nie chciałbym rozstrzygać jednak, kto go zdobędzie.
Porównując wyniki obu drużyn w tym sezonie, to trudniejszych rywali miał na swojej drodze Manchester United. Czerwone Diabły zagrały już z Tottenhamem, Arsenalem, Chelsea i Liverpoolem. W tych meczach drużyna zdobyła dziesięć punktów, a to dużo. The Citizens grali z Tottenhamem i osiągnęli chyba lepszy rezultat. Jednak to tak właściwie jedyny groźniejszy rywal. Mistrzostwo jednak zdobywa się rywalizując z zespołami zaliczanymi do średniaków, bo każde trzy punkty są tak samo ważne. W rozgrywkach ligowych bezpośrednie pojedynki nie mają aż takiego znaczenia. Można pokonać dwa razy rywala, a potem stracić koncentrację, formę i jednocześnie całą wypracowaną przewagę.
Oba zespoły z Manchesteru spotkały się już raz w tym sezonie. W meczu o Tarczę Wspólnoty i to spotkanie dało tyle samo odpowiedzi, co pytań na przyszłość. Wtedy Citizens objęli dwubramkowe prowadzenie, którego nie potrafili dowieźć do końca meczu. To samo mogliśmy zobaczyć niedawno w meczu z Fulham, ale czy taka sytuacja może zdarzyć się trzeci raz w jednym sezonie? Raczej nie. Szczepionka na tę chorobę została już raczej zaaplikowana.
Szczerze mówiąc nie spodziewam się za bardzo, żeby ktoś w tym meczu objął dwubramkowe prowadzenie. Patrząc na składy obu zespołów nie widać przewagi w którąś stronę. Bramkarze porównywalni, bo David De Gea szybko nadrobił wszelkie zaległości. Defensywy porównywalne, obie straciły po sześć bramek. Citizens co prawda dwa razy tracili po dwie bramki, Czerwone Diabły tylko raz, ale to właśnie w dwóch meczach, gdy rywal zdobywał po bramce, zespół tracił punkty. W ofensywie delikatna przewaga gości. Zdobyli oni najwięcej bramek na wyjeździe w całej lidze, a przecież mecz zostanie rozegrany na stadionie Manchesteru United. Mają też chyba bardziej wyrazistych game-winnerów, graczy, którzy mogą jedną akcją zrobić coś z niczego. Spotkają się jednak dwie najlepsze ofensywy w lidze. Manchester United zdobył 16 bramek u siebie. Manchester City 14 na wyjazdach. Problem w tym, że ta statystyka jest delikatnie zaburzona meczem z Arsenalem.
Rozstrzygnie więc to czego nie widać, a więc przygotowanie mentalne obu drużyn. To jest najtrudniejszy mecz całego sezonu dla obu zespołów. Jakakolwiek przewaga jednej strony jest natychmiastowo redukowana inną przewagą drugiej. Dlatego myślę, że menadżerowie nastawią swoje zespoły żeby przede wszystkim nie straciły gola, a jak coś wpadnie z przodu, to mamy tylko zysk. Czy będą emocje? Pewnie nie, bo z reguły im większe są oczekiwania, tym gorzej potem wygląda gra. Teoretycznie bardziej na wygranej powinno zależeć gospodarzom, ale trzeba zadać sobie pytanie kto bardziej nie chce przegrać. To właśnie Manchester United nie będzie chciał przegrać. Bardziej niż rywal. Dlatego w tym upatrywałbym szansy dla gości w tym meczu. Jednak o wyniku może przesądzić jeden przypadkowy gol. Nie chciałbym rozstrzygać jednak, kto go zdobędzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz