czwartek, 4 sierpnia 2011

Wisła Kraków 3 - 1 Liteks Łowecz

Oj, będą pretensje. A raczej byłyby pretensje, gdyby Wisła była na miejscu Liteksu. Oczywiście pretensje do arbitra, bo jego decyzje miały pewien wpływ na wynik. Jednak nie tak duży, jak można byłoby się tego spodziewać. Wisła była lepsza, przyznał to nawet Lubosław Penew, trener bułgarskiej drużyny. Oglądając mecz widziałem dojrzałą drużynę, która wie czego chce i jest pewna swoich umiejętności. Widać jak duży wpływ ma trener, który potrafi dotrzeć do zawodników i zdjąć z nich presję i ciężar odpowiedzialności za wyniki. Na tym polu widać wyraźnie, jak bardzo Robert Maaskant odbiega na plus od trenerów z rodzimego podwórka. Nie sądzę, że oni potrafiliby zapanować nad zawodnikami przed takim meczem, w którym trzeba było potwierdzić, że jest się lepszym. Nie mówiąc o odpowiednim przygotowaniu mentalnym, czy jakże udanej grze z kontry.

Dlatego jest optymizm przed piątkowym losowaniem. Od Ligi Mistrzów Wisłę dzieli już tylko jeden przeciwnik. Nieważne kto nim będzie, ważne że jest szansa na awans. Nie wiem jak duża, bo to zależy od rywala, ale można i należy być optymistą. Nie należy się też przejmować opiniami, że nie ma w składzie mistrza Polski wielu polskich zawodników. To nie jest wina Wisły. Za to odpowiada PZPN, który nadzoruje szkolenie młodych piłkarzy, nadzoruje edukację trenerów, którzy za to odpowiadają. Dlatego pretensje są kierowane pod złym adresem. Mając polskich zawodników Wisła mogłaby nie przejść nawet pierwszego przeciwnika. Czy wtedy bylibyśmy zadowoleni? Nie sądzę.

Skrót klik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz