wtorek, 23 sierpnia 2011

Apoel 3 - 1 Wisła


Jak łatwo można podsumować ten dwumecz po jego zakończeniu. Jak wiele wniosków można wyciągnąć. Krakowianie awans przegrali w Krakowie. To pierwszy mecz zdecydował, że Wisła odpadła. W rewanżu było wszystko, czego można było się spodziewać. Żywiołowy doping kibiców, pogoda (prawie 30 stopni i bardzo wysoka wilgotność powietrza) i ataki gospodarzy wchodzące jak w masło. Co więc nas zaskoczyło? Błąd przy pierwszej bramce, który nie miał prawa się zdarzyć. Chociaż lepszym określeniem jest prawdziwa kumulacja błędów. Najpierw Patryk Małecki przy słupku chyba za długo myślał, potem pomyłka Sergeia Pareiki i było 1-0 dla gospodarzy. Dwa kolejne gole obciążają solidarnie całą defensywę. Dlatego jedna bramka, która i tak była ponad to, co Wisła zaprezentowała w tym meczu, to było za mało.

Ogólnie mówiąc jestem bardzo mocno rozczarowany. Spodziewałem się, że może być trudno, ale Wisły po prostu nie było. Właściwie nawet przez chwilę nie można było odnieść wrażenia, że kontroluje ona przebieg meczu. Piłkarze reagowali tak właściwie tylko na to, co zrobi Apoel. Prawie 70% w posiadaniu piłki dla Cypryjczyków jest tego najlepszym dowodem. Tak można grać, jak się przyjeżdża bronić kilku bramek przewagi, a nie tylko jednej. Oczywiście można mówić i pewnie pojawią się takie głosy, że to była pechowa porażka. W końcu zabrakło kilku minut tylko. Tylko że to będzie oszukiwanie siebie. Apoel był po prostu o wiele lepszy w tym meczu. Albo Wisła była o wiele słabsza, niż wszyscy zakładali.

Trener w wywiadzie pomeczowym nie chciał obarczać winą piłkarzy, wskazywać z nazwiska tych, którym mecz nie wyszedł. To bardzo słuszne, ale podejrzewam, że będą go czekać trudne rozmowy z piłkarzami. Wisła ten mecz przegrała dość wyraźnie, pozwoliła Apoelowi na zbyt wiele. Jeśli dodamy do tego indywidualne pomyłki, zarówno na boisku, jak i w przygotowaniu mentalnym przed meczem (to było widać, że ten mecz niektórych piłkarzy przerósł; to była za duża presja, której nie udało się wyrzucić z głów), to nic dziwnego, jaki padł rezultat. Szkoda, ale w każdej porażce trzeba szukać czegoś pozytywnego.

Wiemy na pewno, że mamy zespół, który teraz nie awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale za rok ma na to szanse. Potrzebny jest spokój i zainwestowanie pewnych pieniędzy w zespół. Prędzej czy później zakupy dyrektora sportowego nie wypalą. Trzeba będzie ściągnąć sprawdzonych graczy, a takich nie da się pozyskać za darmo. Myślę, że awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów jest tego warty, jest wart wydania dużych pieniędzy. Nie daje on tylko bardzo dużych korzyści finansowych, ale jednocześnie degraduje wszystkich rywali w kraju o ligę. Jeśli jakiś polski zespół awansuje w końcu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, to na 95% zdominuje rozgrywki o tytuł mistrza Polski na lata. Nie da się rywalizować z zespołem, który ma takie zaplecze finansowe. To po prostu będzie inna liga, nieosiągalna dla wielu klubów w Polsce. Dlatego gra jest warta ryzyka. Pytanie tylko, czy ktoś ją podejmie.

Skrót klik.

1 komentarz: