poniedziałek, 6 czerwca 2011

Mecze eliminacyjne 03-04.06.2011

Z pewną przykrością muszę stwierdzić, że bez polskiej reprezentacji eliminacje do finałów nie smakują już tak samo. Trudno wykrzesać entuzjazm, trudno o większą ekscytację meczami. No ale finały już za rok (zaczynamy ósmego czerwca 2012), więc czas sprawdzić, kto przyjedzie do Polski.

W pierwszej grupie Niemcy poczekali do 90 minuty, ale ostatecznie wygrali i najprawdopodobniej wygrają też grupę. Nie widzę za bardzo rywala, który może im zagrozić. Drugie miejsce, patrząc na kalendarz meczów, dla Turcji. Belgia raczej nie ma większych szans.

W grupie B mamy trzy zespoły, każdy ma 13 punktów. Rozstrzygnięcia w tej grupie dopiero jesienią. Wcześniej każdy mecz może decydować o ostatecznym miejscu.

W kolejnej grupie mamy Włochów, a oni mają kolejny skandal korupcyjny. Kwestia drugiego miejsca jest otwarta, chociaż Serbowie mają więcej atutów.

W czwartej grupie Francja zremisowała w Mińsku, ale to niczego nie zmieni. Francuzi się zakwalifikują, a o drugie miejsce bedzie się toczyć rywalizacja. Cztery reprezentacje walczą o nie, więc może być ciekawie.

Grupa E chyba jest rozstrzygnięta. Pierwsze miejsce Holandia, drugie Szwecja, tu się raczej nic nie zmieni. Węgrzy tracą już za dużo punktów.

W kolejnej grupie mamy bardzo ciekawą rywalizację o pierwsze miejsce. Izrael chyba nie ma większych szans na odegranie poważniejszej roli, chociaż jak wygrają dwa najbliższe mecze (z Grecją i Chorwacją) to może awansują.

W grupie G mieliśmy potknięcie się Anglików. Rozumiem, że jest po sezonie, że może być zmęczenie, ale grając u siebie powinno się zdobyć komplet punktów. Na szczęście dla Anglików nie ma drugiego silnego zespołu mogącego im zagrozić. Czarnogóra na razie osiąga wyniki ponad swoje możliwości.

W grupie H jesteśmy daleko od rozstrzygnięcia, bo trzy reprezentacje mają po 10 punktów. Jesienią będzie się pewnie liczyć forma dnia.

W ostatniej grupie wszystko praktycznie wiemy. Pierwsze miejsce Hiszpania, drugie Czechy. Co ciekawe obie te reprezentacje pauzowały, grała tylko Litwa w Liechtensteinie i … przegrała. Szkoda że nikt nie powiedział, że ten wynik jest kolejnym ‘sukcesem’ Polskiej Myśli Szkoleniowej. W końcu skoro tak wielu piłkarzy litewskich gra w polskiej lidze, to na pewno przesiąknęli oni naszymi wzorcami. Ten wynik chyba to potwierdza.

Koniecznie też trzeba wspomnieć o meczu Polski z Argentyną. Najładniej z tego meczu wygląda wynik. W CV naszego selekcjonera ten mecz będzie zajmować wysokie miejsce, bo przecież pokonać Argentyńczyków to osiągnięcie. Problem w tym, że przysłali oni, hmm, którą to reprezentację. Pierwsza jedenastka to na pewno nie była, bo w niej biegaliby Carlos Tevez i Lionel Messi. Druga też nie, bo to bezpośrednie rezerwy (tacy gracze jak Sergio Aguero, czy Gonzalo Higuain). Kolejne Argentyńczycy złożyliby z reszty graczy grających w Europie, czy u siebie w lidze, nie mówiąc już o kadrze U-20. Dlatego troszeczkę trudno o optymizm. Skoro do kadry załapał się Alejandro Cabral z warszawskiej Legii, to widać wyraźnie, że selekcjoner Albicelestes powołał chyba wszystkich, którzy chcieli się załapać i mieć w karierze występ w kadrze swojego kraju. Dlatego słowa selekcjonera, że jak ktoś mówi o Argentynie D to się nie zna na piłce, mogę przyjąć z uśmiechem. W końcu ja nie znam się na piłce i piszę o tym, co widzę, a widziałem, że Biedronki Smudy, jak można nazywać naszą kadrę, nie zagrały jakiegoś wielkiego meczu. Wynik cieszy, ale on nie ma znaczenia. Liczyć się będzie tylko i wyłącznie dobry rezultat na Euro, minimum trzy dobre mecze, a jakoś na to się nie zanosi. Dlatego po meczu najlepsza reklama, to ta Warki, kończąca się słowami ‘Franek! Do roboty!’ ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz