piątek, 10 czerwca 2011

Mecze eliminacyjne 07.06.2011

W pierwszej grupie Niemcy zapewnili sobie pozycję lidera w grupie. W teorii może zagrozić im jeszcze Turcja, ale to praktycznie niemożliwe. Pozostaje walka o drugie miejsce z Belgią. Tutaj turecki zespół jest faworytem. Jeden mecz rozegrany mniej, spotkanie z Niemcami u siebie, tylko wyjazd do Wiednia może trochę skomplikować plany, ale to dopiero po wakacjach.

Grupa B nie rozgrywała żadnego meczu, w grupie C bez większych emocji, ale za to niespodzianka. Tak można potraktować zwycięstwo Wysp Owczych z Estonią. Nie ma to jednak wpływu na cokolwiek. W kolejnej grupie Francja nie grała, a i tak nikt nie przegnonił jej w tabeli. Jednak drugie miejsce jest wciąż otwarte dla trzech reprezentacji. W grupie E Szwecja potwierdziła, że zajmie drugie miejsce. Węgrzy raczej niczego nie zwojują, chociaż może ten bezpośredni wrześniowy mecz w Budapeszcie (bo tam zostanie on najprawdopodobniej rozegrany) coś zmieni. Reszta grup nie rozgrywała żadnych spotkań.

Dlatego jest miejsce na mecz Polski z Francją. Szkoda po tym meczu mi tylko jednego. Nie wiem, z jakim nastawieniem piłkarze wybiegli na boisko. Jak trenerzy traktowali mecze, to można było się domyślić po czasie dokonywania zmian. Nasz selekcjoner podszedł bardzo poważnie i pierwsza zmiana miała miejsce w 79 minucie. Nie mam pojęcia czego broniliśmy, cały praktycznie mecz grając dwójką defensywnych pomocników (albo kogo ze sobą zgrywaliśmy, skoro brakowało trójki obrońców). Selekcjoner Trójkolorowych został zmuszony do pierwszej zmiany już w 27 minucie z powodu kontuzji, ale zanim przeprowadziliśmy pierwszą zmianę, Francuzi zmienili sześciu zawodników. Zresztą oni zrealizowali to, o czym mówił polski selekcjoner. Mieli mini turniej Euro, trzy mecze w tydzień na terenie przyszłorocznych mistrzostw. Można było? No jak widać tak. To pokazuje jak poważnie Francuzi traktują tę imprezę. Mecz z Polską niekoniecznie. Brakowało kilku gwiazd, ale Francja nawet bez nich to poziom nieosiągalny dla naszej kadry. Dlatego myślę, że nie będę oczekiwać niczego wielkiego po występie za rok. Sforsowanie fazy grupowej będzie można porównać do wyprawy 50-latka wyrwanego zza biurka na Mount Everest bez maski tlenowej. Rozbijanie się dalej to jak lot na Księżyc na miotle dla takiej samej osoby. Dlatego na nic nie będę liczyć. Oglądanie finałów bez nadmiernych apetytów sprawi, że radość z tego będzie większa. No i koniecznie bez fonii. Wczoraj zrobiłem próbę i nie wyłączyłem dźwięku z meczu i do tej pory tego kroku żałuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz