niedziela, 24 października 2010

9 Gameweek Premier League

Mecz wielkiej czwórki, bo tak należy traktować spotkanie Manchesteru City i Arsenalu, skończył się bardzo wyraźną wygraną gości. Łatwo wskazać przyczynę. Czerwona kartka dla Dedrycka Boyaty już w piątej minucie musiała wywrócić do góry nogami wszystkie plany, jakie mieli na ten mecz gospodarze. Jednak moim zdaniem to tylko częściowe wyjaśnienie. Drugim, chyba poważniejszym, jest wygranie bitwy w środku pola przez zawodników Kanonierów. Gospodarze wyszli z pięcioma nominalnymi pomocnikami, ale nie potrafili powstrzymać drugiej linii Arsenalu. Jeśli dodamy do tego kontuzję Carlosa Teveza (który raczej walczył ze sobą, a nie z przeciwnikiem) to nie dziwi, że goście tak łatwo zdobyli przewagę. Citizens mają jeden, poważny kłopot w składzie. Za dużo dobrych graczy w zespole. Na razie to nie jest dream team, a raczej zlepek indywidualności. Takie mecz, kiedy przeciwnik reprezentuje taki poziom, bardzo wyraźnie to pokazują. Oczywiście nie należy gwałtownie zmieniać piłkarzy czy menadżera. Nic to nie da. Drużyna robi stopniowo małe kroki do wielkości, a po drodze będą porażki.
Na miejscu Arsenalu też nie wyciągałbym daleko idących wniosków. Zwycięstwo nad City nie powinno przesłonić wcześniejszej porażki z West Brom. Strata tych trzech punktów może zaboleć. Co prawda wydaje się, że największe bolączki Kanonierów zostały ukojone. Jest napastnik i jest bramkarz. Nie wiem co zrobił Łukasz Fabiański, ale nie wydaje się możliwe, żeby Manuel Almunia wrócił już do bramki. Polak dzisiaj zagrał bardzo dobry mecz. Kolejny dobry mecz dodajmy. Cieszy taka dobra dyspozycja, bo jej utrzymanie rozwiązuje zarówno problem Arsenalu z obsadą bramki, jak również chyba problem Polski z obsadą tej samej pozycji podczas finałów Euro 2012. Do tego to wszystko zmierza.
Normuje się też krajobraz po burzy, jaką wywołał Wayne Rooney. Anglik na razie nie gra, a zespół zaczął wygrywać bez niego. Manchester powinien wrócić do wygrywania, to raczej jest pewne. Wydaje mi się, że ta burza oczyści atmosferę i United będą bardziej skonsolidowani i silniejsi. Na tytuł to może być jednak za mało.
W meczu który zapowiadał się bardzo ciekawie, czyli spotkaniu Tottenham - Everton, zobaczyliśmy jedną bardzo zmęczoną drużynę. Mówię o gospodarzach, którym brakowało bardzo często szybkości. Tak myślę, że gdyby goście byli bardziej zdecydowani, to mogliby wygrać. Remis jest mimo wszystko sprawiedliwym wynikiem. Zastanawiam się jedynie, czy do bramki Evertonu nie przybliżył się Jan Mucha.
Można też powiedzieć, że stabilizuje się tabela. Dzieli się na piątkę walczącą o czołowe miejsca. Krystalizuje się też środek, który nie będzie walczył o cokolwiek. No i mamy strefę spadkową. Ciekawe czy Liverpool będzie w stanie wydźwignąć się w górę. Doniesienia prasowe sugerujące, że już zimą zespół mają opuścić największe gwiazdy nie wróżą dobrze. Nawet wygrana z Blackburn nie dała zbyt wiele korzyści. Ciekawe jak będzie rozwijać się sytuacja, bo spadek The Reds byłby czymś, co wydawało się niemożliwe.

Terminarz: Strona BBC
Skróty 101GreatGoals oraz FootyTube

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz