środa, 25 sierpnia 2010

Tottenham 4-0 Young Boys Berno

Jak to ochrzciła angielska prasa mecz o 30 milionów funtów. Tyle mniej więcej zarobiłby Tottenham, gdyby awansował. No właśnie, to przed meczem wydawało się dość łatwe zadanie. A co z tego wyszło?

Zaczęli goście. Jednak odważne ataki gospodarzy przyniosły im bramkę już w piątej minucie. Peter Crouch nawet nie musiał skakać, żeby skierować głową piłkę do siatki. I tyle zostało z planu A przeciwnika na ten mecz. Teraz to oni musieli zdobyć bramkę. Tylko że ataki Szwajcarów były nieporadne. Tottenham natomiast bronił się i atakował z prawdziwą pasją. Widać za to było, jaką walkę toczy ze sobą Heurelho Gomes. Chciał zejść z powodu kontuzji, ale Harry Redknapp miał inne zdanie. Od 32 minuty to już nie było takie pilne. Jermaine Defoe trafia do siatki i to praktycznie ustala kwestię awansu. Co prawda pomógł sobie ręką, ale arbiter tego nie dostrzegł. W 36 minucie powinno być po meczu, ale tym razem Defoe nie trafił. W 39 minucie akcja z niczego YBB i mało brakowało, a byłby gol. Tylko że piłka nie leciała nawet w bramkę. Wydarzeniem pierwszej połowy była na pewno kontuzja Gomesa, a raczej jej sygnalizowanie menadżerowi, no i dwie bramki dla Spurs.

Druga połowa podobna do pierwszej. Goście musieli strzelić dwie bramki, ale chyba już nie wierzyli w to. Starali się coś stworzyć, ale brakowało im czysto piłkarskich atutów. W 54 minucie pierwszy chyba strzał (i mam wrażenie że jedyny), poważniejsze sprawdzenie Carlo Cudiciniego. W taki sposób na pewno się nie uda. No a Tottenham kontrował. W 56 minucie powinno być 3-0. Sekundy później jeszcze lepsza okazja, ale wynik się nie zmienił. Gościom pomału zaczynało brakować wiary w zmianę rezultatu. W końcu nawet nie potrafili zmusić do większego wysiłku bramkarza Spurs. W 61 minucie było już po meczu. Jak się Crouchowi zostawia tyle wolnego miejsca w polu karnym, to nic dziwnego, że pada gol. Tottenham oddał po tej bramce inicjatywę rywalowi, ale nie zmieniło to niczego. Goście dalej nie mogli przebić się przez obronę. W 75 minucie faul w polu karnym, bo znów Gareth Bale był za szybki. Czerwona kartka dla Senada Lulicia, Crouch wykorzystuje karnego i mecz mógłby się skończyć.

Young Boys Berno będzie mieć największe pretensje do siebie. Przynajmniej powinno mieć. W pierwszym meczu mieli przeciwnika na łopatkach i pozwolili mu się podnieść. Dzisiaj po prostu nie istnieli na boisku. Nie mieli praktycznie żadnego atutu, którym mogliby zmienić losy meczu. Pretensji do ręki Defoe nie mogą mieć, bo to praktycznie niczego nie zmieniło. Różnica klasy i umiejętności między zespołami była taka, że nie mogło być innego wyniku. Witamy więc Tottenham w Lidze Mistrzów. Jeszcze jest czas, żeby wzmocnić skład ;)

Skrót klik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz