czwartek, 24 czerwca 2010

Słowacja ma swoje Wembley

Nie wiem, czy w futbolu słowackim jest jakieś inne wydarzenie, które ma takie znaczenie. Myślę że nie, ale nie mam zamiaru sprawdzać i się doszukiwać tego. Dwa poprzednie mecze na tych finałach pokazały słowacką drużynę grającą toporny futbol. Nic dziwnego, że zajmowali ostatnie miejsce w grupie i szanse na awans były minimalne. W końcu mieli stanąć do walki z aktualnymi mistrzami świata. Kto, oprócz najbardziej zagorzałych kibiców tej reprezentacji, wierzył w ten zespół.

A jednak cuda się zdarzają. Słowacja zagrała inaczej, dużo lepiej niż w poprzednich meczach. Nie wiem czy Włosi zlekceważyli rywala, czy po prostu byli słabsi niż się wydawało. Po prostu nie potrafili wygrać tego meczu. Słynąca z bardzo mocnej defensywy drużyna dała sobie strzelić trzy bramki. To po prostu niesamowity wynik. I nie ma znaczenia, że Włosi grali bez swojego najlepszego bramkarza. Powinni wygrać nawet jakby nie mieli golkipera w składzie.

Tak więc jest wielkie zwycięstwo Słowacji. Zwycięstwo, które prawdopodobnie będzie ich wersją polskiego meczu na Wembley. Jaki z tego płynie wniosek dla Polski? Najpierw się zastanowić jakim to cudem kraj mający około 5,5 miliona mieszkańców ma tak dobrych piłkarzy (bo to nie jest tylko Jan Mucha i dziesięć koszulek). Potem zacząć kopiować te rozwiązania, bo jak widać dają one sukcesy. Dzisiaj Słowacja odniosła wielki sukces. Chciałbym, żeby za kilka lat takie sukcesy odnosiła też Polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz