środa, 21 kwietnia 2010

Inter 3-1 Barcelona

No proszę. Włoski klub już jedną nogą jest w finale. Inter co prawda przegrał jeden mecz w tej edycji Ligi Mistrzów i to nawet 2-0 w Barcelonie, ale to już jest inny Inter. Nie uwierzę, że włoski klub da sobie wydrzeć awans.

To spotkanie zaczęło się znakomicie dla Barcelony. W 19 minucie Pedro zdobył gola, który wydawało się, że ustala kto awansuje. W końcu kataloński klub dwa razy tracił więcej niż jedną bramkę. Rubin Kazań, Arsenal potrafiły tego dokonać. Tylko że pierwszy taki mecz o niczym nie decydował, a drugi i tak był zwycięskim remisem. Inter nie sprawiał wrażenia drużyny, która może strzelić bramki. Co prawda atakował, ale te ataki przyniosły tak właściwie bramkę dla gości. Maxvell urwał się obrońcy, dośrodkował spod linii końcowej, piłka trafiła do wbiegającego w pole karne Pedro. Inter na kolanach? Nie. Za to Barca szybko sobie przypomniała, że za nią długa podróż autobusowa. Włosi zaczęli zdobywać przewagę na boisku. Patrząc na spokojnie po meczu, bramka wydawała się być pewna. I tak się stało. Zgubiła się obrona gości, precyzyjniej mówiąc Daniel Alves, bo niepotrzebnie schodził do środka i starał się dopilnować napastników Interu. A może jednak któryś z pomocników Barcy, który nie wrócił za Wesleyem Sneijderem. Zresztą nieważne kto zawinił, ważny był wynik.

W przerwie lepszą odprawę zrobił szkoleniowiec Interu. Jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że to gospodarze najpierw mieli dobrą okazję, a potem zdobyli gola. Akcja bramkowa zaczęła się od straty piłki przez Lionela Messiego, ale to podsumowuje w pewien sposób przeciętny występ Argentyńczyka. To na pewno nie był jego mecz. 2-1 to jeszcze nie była tragedia, jeden gol na Camp Nou załatwiałby sprawę. Inter zadał jednak kolejny cios. Obrona Barcy już na pewno poszła się przejść i tylko podziwiała, jak cichy bohater tego spotkania, Diego Milito, pakuje piłkę do siatki. Spalony? Jeśli był, to minimalny i dający się wybronić. 3-1 i było tak właściwie po meczu, a nawet po dwumeczu. Barcelona oczywiście się starała, ale Inter tego dnia był za silny, żeby pokonać jeszcze raz Julio Cesara. Moim zdaniem Zlatan Ibrahimović powinien zostać na placu. W akcjach Barcy brakowało jego centymetrów i kilogramów, a to przecież nie wszystkie zalety Szweda. Chyba że kontuzja to wymusiła, wtedy decyzja o zmianie jest zrozumiała.

W rewanżu czeka Barcelonę prawdziwie gargantuiczne zadanie. W końcu nie tylko trzeba pokonać Inter. Trzeba mu strzelić minimum dwie bramki. No i martwić się o defensywę, bo nie zagra z powodu kartek Carles Puyol. Inter może znakomicie kontrować, w fazie pucharowej mecze wyjazdowe wygrywał po 1-0. Nie wiem czy Barcelona sobie z tym poradzi. Wiele rzeczy wskazuje na to, że to edycja Interu. No i Jose Mourinho. Czyż nie da światu wyraźniejszego znaku, że powinien być menadżerem klubu na stadionie którego odbywać się będzie finał wygrywając go?

Podsumowanie meczu na Uefa.pl klik.
Skrót klik.
Oceny piłkarzy na portalu Goal.com klik

3 komentarze:

  1. myślę, że trochę za szybko skreślasz Barcę... oczywiście jeśli w rewanżu zagrają tak jak na San Siro to odpadną, ale tak naprawdę to Inter wspiął się w tym meczu na wyżyny i to on musi zagrać drugi najlepszy mecz w sezonie żeby nie przegrać. Ja po prostu jednak jeszcze wierzę w awans, Barca nie takie rzeczy robiła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Efekt Mourinho ;)
    Inter za bardzo się zmienił, żeby taką szansę wypuścić z rąk. Jeśli tak się stanie, będę bardzo, ale to bardzo zaskoczony.

    OdpowiedzUsuń
  3. będzie trudno to fakt, ale... kibica drużyny nie przekonasz ;) dopóki piłka w grze, każdy wierzy w swój zespół, dlatego przez następne 90minut na Camp Nou ja będę wierzył w Barcę ;)

    OdpowiedzUsuń