czwartek, 17 września 2009

Tymczasowy selekcjoner

Dzisiejsza decyzja PZPN o powołaniu Stefana Majewskiego na stanowisko tymczasowego selekcjonera i dogranie eliminacji nie jest wyborem, który łatwo ocenić. Są plusy takiego rozwiązania i minusy.

Z jednej strony PZPN ma czas, żeby dokładnie poszukać nowego selekcjonera. Wybrać takiego szkoleniowca, który daje największe szanse na odniesienie jakiegoś sukcesu podczas finałów EURO 2012. Ten sukces w polskich warunkach oznacza wyjście z grupy, ale to nie będzie łatwe zadanie. Tym bardziej że już i tak nie zdążymy wyszkolić nowych zawodników i będzie trzeba korzystać z tego, co jest. A raczej wycisnąć z tego 150% normy. Owszem może się zdarzyć, że eksploduje talent jakiegoś zawodnika, który teraz nawet nie jest w szerokiej kadrze swojego klubu, ale to będą jednostkowe przypadki. Eliminacje kończą się 14 października, ale można uznać, że PZPN ma czas do końca roku. I to jest właśnie problemem.

Jeśli PZPN wybierze szkoleniowca, o którym mówiło się że teraz chce zostać selekcjonerem, to wtedy opóźnienie jego wyboru będzie przyznaniem się do błędu. Nie sądzę, że PZPN zdaje sobie sprawę jakie konsekwencje ma dzisiejsza decyzja. Skoro wybieramy kogoś tymczasowo, to znaczy że chcemy poruszyć niebo i ziemię żeby znaleźć dobrego fachowca. Jeśli szukamy dobrego fachowca, to wyklucza to trenera polskiego. O polskich szkoleniowcach można mówić wiele, ale wystarczy spojrzeć jakie odnoszą sukcesy w ostatnich latach żeby stwierdzić, że ich nie było. Były sukcesiki, ale nie sukcesy. Kadrze potrzebny jest profesjonalista, który spokojnie przygotuje piłkarzy do finałów za trzy lata. Bez niepotrzebnej wojenki podjazdowej z PZPN i ludźmi tam pracującymi. Mam nadzieję, że nie popełnimy tego błędu, co swego czasu Anglicy. Oni też uznali, że rodzima myśl szkoleniowa jest lepsza i nie potrzebują zagranicznych wzorców. Skończyło się to Stevem McClarenem, a tego nie chciałbym oglądać w Polsce. Potem Anglicy się nie upierali, że szkoleniowiec musi być z Anglii i sięgnęli znowu po obcokrajowca. Mamy szansę uczyć się na błędach innych. Pytanie tylko czy z niej skorzystamy.

Oczywiście nie będzie nas stać na kogoś pokroju Fabio Capello, ale obecnie opłaca się być selekcjonerem naszej kadry. Sponsorzy na pewno będą partycypować w kosztach pensji nowego szkoleniowca, którego nazwisko jest pewną uznaną marką. Mamy w ręku potężny atut, którego możemy nie mieć już nigdy, czyli organizację finałów Mistrzostw Europy. To sprawia, że wyrażenie przez PZPN jasnego sygnału iż szukamy dobrego selekcjonera, na pewno spotka się z szerokim odzewem. Wystarczy tylko, a może aż, skrupulatnie poszukać kandydatów i przeanalizować ich oferty.

Minusy takiego rozwiązania? Dwa następne spotkania będą ostatnimi meczami o stawkę. Potem czekają nas tylko mecze towarzyskie, a w nich trudno tak faktycznie ocenić poziom danego piłkarza. Przede wszystkim trudno będzie ustalić, jak radzi sobie z presją, bo tego raczej nie ma na co dzień w swoim klubie. Każdy piłkarz rozgrywa spotkanie przede wszystkim w swojej własnej głowie. Jeśli tam zawodnik przegra, to wtedy przegra też na tym realnym boisku. Stawka meczu, klasa przeciwnika, ilość widzów na trybunach to tylko czynniki dodatkowe. One podnoszą poprzeczkę wyżej, a podczas finałów EURO ona będzie zawieszona bardzo wysoko. Dlatego nowy selekcjoner musiałby zobaczyć piłkarzy grających w meczu z silnym i wymagającym rywalem, a stawką takiego spotkania musiałyby być punkty eliminacji. Takiego spotkania jednak nie zagramy przez następne trzy lata. Otwarcie EURO 2012 to będzie prawdziwy chrzest nowej kadry i dopiero wtedy zobaczymy, jak ta nasza kadra wygląda. Przede wszystkim na co ją będzie stać, a na co nie.

Przez następne trzy lata trzeba się powstrzymać z krytyką działań selekcjonera (niezależnie od tego kto nim będzie i co będzie robić) i uzbroić się w cierpliwość. Czas na rozliczenia przyjdzie po finałach EURO 2012. Wtedy będzie można podsumować pracę szkoleniowca. Wcześniej to nie ma znaczenia, bo liczyć się będzie tylko i wyłącznie wynik w finałach. Nawet nie gra, bo nie zanosi się na zmianę w przepisach gry w piłkę nożną. Wynik, to jest najważniejsze. Chciałbym jedynie, żeby następny selekcjoner (a może nawet Stefan Majewski) wypróbował tych graczy, którzy są rozsiani w angielskich klubach. W meczu towarzyskim, a może nawet w meczu o punkty (MŚ 2010 to już przegrana sprawa). Tomasz Cywka, Lukas Jutkiewicz, Artur Krysiak, Tomasz Kupisz, Nick Meace i Filip Modelski mają jedną zaletę. Piłkarzami stają się będąc bardzo daleko od polskiej myśli szkoleniowej. Jeśli się wahają dla której kadry grać, to PZPN powinien zrobić wszystko, by przekonać ich do naszego kraju. Nie należy co prawda liczyć, że to będą gwiazdy na miarę Leo Messiego, ale jeśli to będą solidni piłkarze, mogący grać co trzy dni przez 90 minut i nie narzekać że są zmęczeni, to już będzie dobrze. Nie zbawią kadry w 2012 roku (najstarszy Cywka będzie mieć 24 lata), ale później powinni być jej czołowymi postaciami. Zresztą młody wiek nie powinien być przeszkodą. Zawodnik mający 19 lat może już grać w kadrze, jeśli ma do tego umiejętności. To tylko u nas nie ma gracza, który jest młody i zdolny jednocześnie.

Pozostaje trzymać kciuki i wierzyć, że PZPN dokona dobrego wyboru. Nie oczekuję złota w 2012, ale myślę że awans z grupy to coś, czego trzeba oczekiwać. Taki powinien być plan minimum, a jak uda się ugrać coś więcej, to będzie to wielkim sukcesem.

1 komentarz:

  1. Żeczywiście, trudno będzie ocenić selekcjonera tylko na podstawie meczy towarzyskich, ale jakoś trzeba będzie się do tego Euro przygotować...
    Decyzja z Majewskim jaki trenerem tymczasowym jak dla mnie trochę bez sensu, ze zmianami można było poczekać do końca eliminacji i wprowadzić jakieś bardziej przemyślane, no ale cóż, jest jak jest.
    A co do złota na Euro... marzyć zawsze można :)
    Pozdrawiam

    ____________________
    www.euro2012.w.of.pl

    OdpowiedzUsuń