środa, 22 lipca 2009

Levadia Tallin 1-0 Wisła Kraków

W ostatnich latach narzekaliśmy, że na drodze do raju zwanego faza grupowa LM stoją Barcelony, Reale i inne silne drużyny. Prosiliśmy o reformę znudzeni ciągłymi porażkami. No i doczekaliśmy się, los na drodze mistrza Polski postawił mistrza Estonii. Wydawało się łatwy przeciwnik.
Meczu nie widziałem (bo nikt nie robił transmisji, sami prorocy jak widzę), a Wisła Kraków bezczelnie sobie odpadła. Byłem wręcz przekonany, że w rewanżu krakowski zespół wygra, podrażniony remisem w pierwszym spotkaniu. A okazało się, że do wspominania na lata będzie porażka. I pół punktu zdobyte do rankingu UEFA. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie ma gotowej recepty na poprawę losu. Żeby Wisła grała lepiej i odnosiła sukcesy w Europie trzeba poważnie zainwestować. Albo w szkolenie juniorów (żeby Patryków Małeckich szturmujących pierwszy skład było dziesięciu, a nie jeden) albo w ściągnięcie gwiazd (gwiazd, czyli zawodników którzy takie mecze wygrają na jednej nodze). Zmiana trenera nic nie da, jak nie pójdą za tym pieniądze na przebudowę klubu. I to przebudowę zaczynającą się od góry, czyli od gabinetu prezesa, a kończącą się na samym dole (czyli drużynie juniorów). Gotowy jestem nawet zaakceptować przesunięcie początku rozgrywek Ekstraklasy. Tak mniej więcej o pięć lat. Może wtedy zbudujemy w końcu profesjonalną piłkę nożną. To nic że wtedy będziemy zaczynać na poziomie San Marino. Już i tak chyba tam jesteśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz