piątek, 24 lipca 2009

Czkawka po Levadii

Ten mecz długo będzie wspominany. W końcu mistrz Polski po raz kolejny przepadł w boju o Ligę Mistrzów. Nie potrzebna do tego była drużyna z Anglii, Hiszpanii, Włoch, Niemiec, czy innego dużego kraju, wyraźnie lepszego piłkarsko. Pokonał nas mistrz Estonii, a więc kraju mającego mniej ludności niż sama Warszawa. Żeby chociaż zagrał dwa piękne mecze. Nie. W obu spotkaniach grał defensywnie i głównie czekał. Nawet sami Estończycy podkreślają, że nie były to wielkie spotkania ich zespołu. Oczywiście można się tłumaczyć pechem, bo okazje do strzelenia bramek Wisła wypracowała. Kłopot polega na tym, że liczą się tylko zdobyte bramki. Tego Wisła nie potrafiła zrobić. Tylko że wina za te wyniki rozkłada się zarówno na krakowski klub, jak i na polską piłkę ogólnie. Tylko że z tą drugą nie jest jeszcze aż tak tragicznie, jak wieszczą to niektórzy. To była przede wszystkim porażka mistrza Polski.

Czego zabrakło? Powiedzieć B, skoro powiedziało się A. Wszyscy chyba wiedzieli, że właściciel Wisły chce zagrać w Lidze Mistrzów. Reforma UEFA spowodowała, że była na to realna szansa. Tylko trzeba było zaryzykować i wydać pieniądze. Może nawet duże pieniądze na kilku graczy. Bramkarz, obrońca, środkowy pomocnik, skrzydłowy, napastnik. Wiadomo, że konkurencja ze strony Lecha Poznań windowała ceny w górę, ale jak chce się coś osiągnąć, to trzeba być gotowym na wydatki. Tej gotowości zabrakło i takie są efekty. Czy trener popełnił błędy? Możliwe że licząc na to, iż jego piłkarze pokonają Levadię, szczyt formy przygotował na kolejne fazy eliminacji. Nie przewidział jednak tego, że nie uda się pokonać już tego pierwszego rywala. Maciej Skorża przyznał się co prawda publicznie, że zadecydował błąd w sztuce trenerskiej, ale moim zdaniem to było kopiowanie zachowania Jose Mourinho. Piłkarze zagrali słabo? To winę biorę na siebie. Za to należą się brawa, bo niewielu trenerów potrafiłoby tak zachować się po porażce. Piłkarze to zapamiętają i będą gotowi w następnych meczach wręcz umrzeć za trenera, kłopot w tym że nie wiadomo, czy Skorża nim zostanie. Wydaje się, że najprostszym rozwiązaniem będzie zwolnienie trenera, ale to mrzonka. To nie rozwiąże problemów Wisły, ba jeszcze je pogłębi. Prawdziwym problemem jest brak finansów na transfery graczy do klubu i nieskuteczność na rynku transferowym.

Bolączki polskiej piłki tylko się na to nałożyły i pogłębiły niekorzystne wrażenie. Dwie długie przerwy przez rok, mała liczba spotkań w całym sezonie, szkolenie juniorów którego tak faktycznie nie ma i poczucie że jesteśmy lepsi. Nie, nie jesteśmy i może takie spotkanie pokaże nam, że jesteśmy blisko dna w europejskiej hierarchii futbolu. W obecnych czasach nie da się wygrać z rywalem na stojąco. Trzeba swoje wybiegać, czasami wyszarpać od przeciwnika. Jeszcze niedawno polskie drużyny prezentowały się lepiej pod względem fizycznym od rywali, nadrabiając w ten sposób braki w technice i taktyce. Obawiam się, że teraz nie ma nawet tego. Dlatego przed każdym spotkaniem polscy piłkarze powinni zakładać, ze nie mają przewagi i muszą się nabiegać, żeby wygrać mecz. Może dopiero wtedy nie będziemy świadkami takich wyników. Bo co z tego, że Wisła na 10 spotkań z Levadią wygrałaby pewnie osiem, jedno zremisowała i jedno przegrała, jak zdarzył się akurat ten skrajny wypadek? Na przyszłość trzeba pracować żeby on się nie zdarzał. Tylko że to wymaga pozytywistycznej pracy u podstaw, a nie romantycznych zrywów na Barcelonę. Kłopot w tym, że to drugie jest łatwiejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz