poniedziałek, 11 maja 2009

36 Gameweek Premier League

Walka o tytuł jest praktycznie rozstrzygnięta. Liverpool jest o włos, po rozegraniu swojego meczu, a potem gra Manchester United i wygrywa. The Reds bardzo pewnie pokonali West Ham na jego boisku, prowadząc od pierwszej do ostatniej minuty. Czekali potem, zajmując pozycję lidera, na potknięcie się Manchesteru United w derbach, ale to nie nastąpiło. Nawet nie było na to szansy. Pomyśleć że City, pod wodzą Svena Gorana-Erikssona, potrafiło wygrać na Old Trafford. A saga transferowa Cristiano Ronaldo otworzyła nowy rozdział. Był bardzo niezadowolony, że Sir Alex Ferguson postanowił zdjąć go z boiska i dość wyraźnie to pokazał. Pewnie latem będzie historia Ronaldo w Interze. Z której prawdopodobnie nic nie wyjdzie. Czołówki gazet jednak już są zajęte.

Mecz o trzecie miejsce w Lidze Mistrzów zakończył się bardzo wyraźnym zwycięstwem Chelsea. Arsenal co prawda zaczął odważnie, atakował, ale miał kłopoty z wykończeniem stwarzanych sytuacji. Theo Walcott powinien spokojnie skończyć ten mecz z trzema bramkami na swoim koncie. Jednak gdy Chelsea zdobyła pierwszą bramkę, to coś chyba pękło w drużynie Kanonierów. Skończyło się wynikiem 1-4 i tak właściwie trudno go wytłumaczyć. Kanonierzy na koniec sezonu zajmą czwarte miejsce i czekają ich kwalifikacje. Łukasz Fabiański raczej nie zaliczy tego meczu do udanych. Z pięciu strzałów w światło bramki przepuścił cztery. Przy czwartym nie miał szans, ale do pozostałych trzech można mieć wątpliwości. Na pewno ktoś je sformułuje. Chociaż największe będą prawdopodobnie do pierwszego gola, bo on niejako ustalił wynik meczu. Drugi to po prostu fantastyczne uderzenia piłkarza Chelsea, a przy trzeciej bramce co mógł zrobić Polak? Łatwo powiedzieć mógł zostać w bramce. Tylko gdyby bramka wpadła po szarży zawodnika Chelsea, a Fabiański zostałby w bramce, to wtedy też byłyby pretensje.

Tak na marginesie, myślę że problemy Arsenalu są spowodowane tym, iż Arsenal Ladies tak dominuje w kraju. Drużyna kobieca jest chyba odpowiednikiem Manchesteru United. I tak myślę, żartobliwie rzecz jasna, że jak są dzielone tytuły, to Arsenal dostaje ich stosunkowo dużo. Tylko że one przypadają drużynie kobiecej.

Nie mam pojęcia co się dzieje z Aston Villą. Rozumiem że o nic nie walczą, ale seria 11 meczów z tylko jedną wygraną (nad Hull) jest dziwna. Jeśli są jakieś problemy w klubie, to na pewno nie dotyczą one spraw na boisku. Fulham walczy o siódme miejsce i widać było, że im zależy. Nic dziwnego, że wygrali. Cieszy powrót do formy po ciężkiej kontuzji Diomansy Kamary. W tamtym sezonie uratował Fulham w Premier League, w tym może pomóc w zajęciu miejsca dającego prawo gry w pucharach.

Hull chyba chce spaść. Nie mogę w inny sposób wytłumaczyć tej słabej formy i tak słabych wyników. Stoke nie było jakoś wyraźnie lepsze. Było co prawda lepiej zorganizowane i skuteczniejsze, ale dla gospodarzy to nie powinien być problem. Coś co kiedyś wydawało się niemożliwe, czyli spadek Hull, teraz jest coraz bardziej prawdopodobne.

Do walki zrywa się natomiast West Bromwich Albion. Co prawda dalej są na ostatnim miejscu w tabeli, ale bezpieczny ląd jest o trzy punkty dalej. Wiadomo że Wigan nie ma o co walczyć, ale mimo wszystko nie wypada tracić punktów w takim meczu. Z drugiej strony drużyna walczyła o utrzymanie się w lidze. Gdy zdobyła te magiczne 41 punktów, praktycznie gwarantujące utrzymanie się w lidze na przyszły sezon, brak celu rozbroił zespół. A West Brom wciąż może marzyć, że się uda.

Jednak najważniejszy mecz tej kolejki będzie dzisiaj wieczorem. Poznamy jednego, lub nawet dwóch spadkowiczów.

Skróty video na FootyTube
oraz na 101 Great Goals

1 komentarz:

  1. Fajne podsumowanie - ale nie zgodzę się, że Stoke nie było lepsze :) W ogóle Stoke to taka typowo angielska drużyna i cieszą mnie ich punkty.

    OdpowiedzUsuń