wtorek, 21 kwietnia 2009

Liverpool 4-4 Arsenal

Początek dla Liverpoolu. Arsenal nie potrafił za bardzo przeprowadzić akcji, a Łukasz Fabiański praktycznie od samego początku musiał pokazywać swój kunszt bramkarski. Kilka minut później to zaczęło wyglądać jak mecz The Reds z Fabiańskim, który w pierwszych 20 minutach całkowicie zatarł wrażenie z występu w FA Cup. W następnych minutach dalej atakował Liverpool, Michael Silvestre sprawiał wrażenie tykającej bomby, która po wybuchu zmiecie defensywę gości, a w 35 minucie pierwsza akcja Arsenalu. I od razu bramka. Fatalny błąd popełnił Javier Mascherano tracąc piłkę właściwie we własnym polu karnym, a potem Samir Nasri, Cesc Fabregas (nie było spalonego) i do siatki trafia Andrij Arszawin. Z przebiegu gry wcale nie wynikało, że coś takiego może się stać.

Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza, ale tym razem błędy Kanonierów w defensywie zostały ukarane. Piłka w końcu trafiła do Fernando Torresa, którego strzał głową nie dał Fabiańskiemu żadnych szans na udaną interwencję. Kilka minut później presja The Reds przyniosła kolejną bramkę. Wszystko zaczęło się od nie najlepszego podania Fabiańskiego do Kierana Gibbsa. Defensor gości nie miał za bardzo wyjścia, stracił piłkę, poszedł atak i polski bramkarz wybił piłkę zza linii bramkowej. Wydawało się, że Liverpool już będzie kontrolować wydarzenia na boisku, ale to było błędne. Arszawin fenomenalnie pokonał Jose Reinę, po prostu bramka marzenie. Błąd popełnił Alvaro Arbeloa i gospodarzy przytkało. Kilka chwil później kolejne błędy obrońców i kolejna bramka Rosjanina. Tym razem to Fabio Aurelio zawinił. Ale Liverpool się nie poddał. Torres ograł pilnującego go Silvestre'a i oddał strzał, który po rękach Fabiańskiego wpadł do siatki. Do końca meczu trwała wymiana ciosów i ataki z obu stron. W 90 minucie kontratak Arsenalu. Zaczęło się od piąstkowana Fabiańskiego, rajd Theo Walcotta, podanie do Arszawina i czwarta bramka pomocnika Kanonierów. Tak zakończyłaby się akcja Drogby z meczu w FA Cup, gdyby Fabiański został w bramce. Koniec emocji? Wcale nie, czwarta bramka dla Liverpoolu. Polski bramkarz nie miał za bardzo szans na interwencję. Yossi Banayoun miał nieprzyzwoicie dużo miejsca, oddał strzał z kilku metrów, a Polak był zasłonięty. Kilka akcji dalej mecz się zakończył.

Wspaniały mecz i osiem bramek. Trudno uwierzyć, że Liverpool stracił cztery bramki i nie wygrał strzelając czterech. Arsenal momentami bardzo wrażliwy z tyłu, błędy w obronie katastrofalne, ale podobne popełniali gospodarze. Z tego remisu może być zadowolony tylko Manchester United, bo teraz mimo tego że ma równą liczbę punktów z Liverpoolem, to dwa mecze rozegrane mniej. Łukasz Fabiański zagrał bardzo dobrze, bez jego interwencji Arsenal nie miałby po co wychodzić na drugą połowę. Popełnił jeden błąd, lekko się gubiąc przy jednym kornerze, ale cała reszta meczu praktycznie bezbłędna. Dobre interwencje, dobre piąstkowania, dobre wybicia i udział przy jednej bramce. Mały, ale zawsze. Po tym meczu żal tylko jednej rzeczy. Nie wiadomo, kiedy będzie następne takie spotkanie.

4 komentarze:

  1. Ja bym nie winił Fabiana za błąd przy tym golu, gdzie podawał do Gibbsa. Najpierw Sylvestre podał do Polaka na 3 metry, gdy Torres z tyłu wybiegał (choć nie wiem, czy to był na pewno Torres), więc Fabian nie miał specjalnie czasu na reakcję. Zobaczył Gibbsa z boku i mu odegrał, większy błąd popełnił Anglik, który wybił płasko do przodu, pod nogi rywala.


    pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Silvestre swoją drogą, natomiast Fabiańskiemu została praktycznie tylko jedna możliwość, a ta niestety skończyła się bramką. Część mediów część winy za tę bramkę przypisuje polskiemu bramkarzowi, nie zauważając tego, co zrobił Francuz. Częściowo mają rację, bo podanie Polaka nie było zbyt dobre, a Silvestre teoretycznie zachował się w 100% poprawnie. Nie dopuścił napastnika do piłki i zagrał do bramkarza. Tylko że każdy ma prawo dokonać oceny. Błąd popełniła cała trójka, ale to zagranie naszego rodaka będzie tym, które niejako zapoczątkowało bramkową akcję The Reds.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie można jednak zapominać o błędach. Mecz przyjemny dla oka, ale trenerzy nie do końca mogą być zadowoleni ze swoich drużyn. Teraz jednak powstaje pytanie: czy futbol jest dla kibiców, czy kibice dla futbolu?

    Pozdrawiam i zapraszam na mój blog: http://www.papuda.blox.pl/html

    ps. Fajnie widzieć kogoś kto kibicuje Walsall

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez błędów mecze byłyby nudne. Kto wtedy strzelałby bramki, jak defensywa i bramkarz zawsze są tam, gdzie być powinni? Futbol jest oczywiście dla kibiców, tylko jeszcze zależy jak definiujemy to słowo.
    Ten ps mnie intryguje ;)

    OdpowiedzUsuń