poniedziałek, 20 kwietnia 2009

24 kolejka Ekstraklasy 2009

Kopiujemy Hiszpanię. Normalnie takie próby ucieszyłyby mnie, bo przeniesienie nad Wisłę choćby części tej piłkarskiej kultury obecnej na co dzień nad Ebro byłoby czymś wspaniałym dla polskiej piłki. W końcu, Hiszpania to aktualny mistrz Europy. Kraj mający dwa rozpoznawalne na całym świecie kluby ( całą masę innych i silnych), wreszcie to ojczyzna Cesca Fabregasa, jednego z najlepszych pomocników grających w Anglii. Gdyby polskiej piłce udało się osiągnąć 10% hiszpańskich sukcesów (osiągnięcie 20% byłoby wspaniałe, a o 50% to już nie śmiem marzyć) byłoby czymś, o czym mówiłoby się latami. Niestety, kopiowanie wzorców hiszpańskich zaczęliśmy ze złej strony. Jesús Gil nie był kryształową postacią i dobrym prezesem. W czasie swoich rządów zwolnił tak wielu trenerów, że jeden wywalczony tytuł mistrzowski wydaje się być po prostu wypadkiem przy pracy. Jednak prezes Polonii Warszawa wydaje się być gotowy iść tą drogą. Odsuniecie od drużyny jej trenera, Bogusława Kaczmarka, nie jest dobrą decyzją. Ba, to nawet nie było nigdy w pobliżu dobrych decyzji. W końcu Kaczmarek był trenerem przez miesiąc. W tym czasie zdobył 10 punktów na 12 w lidze i awansował do półfinału Pucharu Polski. Według prezesa popełnił błędy, ale silnej drużyny wygrywającej każdy mecz nie zbuduje się w miesiąc. Zwłaszcza, w takich okolicznościach. Przed sezonem Polonia była Groclinem i wymaga czasu dostosowanie wszystkiego. To chyba najgorsze, co może spotkać kibiców i klub. Prezes, który uważa, że wszystko wie lepiej. Kombinacja Football Manager i FM Modifier jest dużo lepszym rozwiązaniem.

Wracając do piłki nożnej, wyścig o tytuł zaczyna się praktycznie od nowa. W meczu Lech - ŁKS był jeden bohater: Bogusław Wyparło. Co prawda on uważał, że nie, bo przepuścił bramkę. Ale bez niego byłoby ich kilka razy więcej. Łodzianie bardzo mądrze grali, wychodząc wysoko pressingiem, kontrując i pracując na boisku. Lech stwarzał sobie okazje, ale na drodze prawie zawsze stał bramkarz ŁKS-u. Gdyby tylko piłkarze gości skontrowali atakujących gospodarzy, to spokojnie wygraliby. Legia dopisała sobie trzy punkty i objęła pozycję lidera. O wyniku przesądził Takesure Chinyama, strzelając jedną z ładniejszych bramek tej kolejki. Najpierw przeszedł gliwickiego bramkarza (który nie popełnił wielkiego błędu; jeden z obrońców powinien cofać się do bramki i asekurować swojego golkipera), a potem trafił do siatki z bardzo ostrego kąta. Wygrała również Wisła Kraków, chociaż w meczu z Arką najważniejszy był powrót Pawła Brożka. Moim zdaniem napastnik Wisły bardzo ryzykuje swoim zdrowiem, bo kontuzja odniesiona w Bełchatowie nie wyglądała dobrze, a podejrzenie uszkodzenia więzadeł w kolanie to poważna sprawa. Życzę Pawłowi szczęścia i zdrowia, bo następna kontuzja może zakończyć jego karierę.

Swój mecz wygrał Górnik Zabrze. Jak czytałem te alarmistyczne prognozy dotyczące gry zabrzan, to się zastanawiałem, czy umiejętność czytania terminarza spotkań już zanikła. Górnik zagra u siebie z Lechią i Odrą. Na wyjazdach z ŁKS-em i Cracovią. W ostatnim meczu sezonu spotkanie z Polonią Warszawa. Osiem punktów wydaje się niemal pewne, a 30 na koniec sezonu powinno wystarczyć. W spadek zabrzan po prostu nie wierzę. W spadek Cracovii już bardziej. Mecz ze Śląskiem był drugim zremisowanym meczem z rzędu na swoim stadionie. To są stracone cztery punkty, których może zabraknąć na koniec sezonu. Na szczęście przed Cracovią są zespoły, które są w kryzysie, bądź nie potrafią wygrywać. Jednak wszystko może się zmienić, gdy zostanie zwolniony szkoleniowiec. Trener powinien dostać cały sezon spokojnej pracy i dopiero wtedy można go rozliczać (w Polsce jedną rundę). Wykonywanie nerwowych ruchów może tylko zaszkodzić, a te nieliczne przypadki kiedy zespół zaczynał grać lepiej po zmianie szkoleniowca, dowodzą tylko tego, że to złe posunięcie. Ewentualnie, że popełniło się błąd, zatrudniając akurat tego szkoleniowca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz