wtorek, 31 marca 2009

Przed meczem Polska - San Marino

Jakich czasów dożyliśmy, że mecz z reprezentacją znajdującą się na 201 miejscu w rankingu FIFA, zdecyduje o tym, jakie będziemy mieć nastroje wiosną i latem w odniesieniu do kadry. Następny mecz zagramy dopiero piątego września. Polska, sama bez niczyjej pomocy, straciła w tych eliminacjach masę punktów. Remis we Wrocławiu ze Słowenią. Potem porażka w Bratysławie po pierwszym błędzie, wiadomo kogo. Ostatnio przegrana w Belfaście, w którym polska defensywa grała tak, jakby widziała się pierwszy raz w życiu na boisku. Jakbym mógł, to zamieniłbym to zwycięstwo z Czechami na wygrane w pozostałych meczach.

Dodatkowo ten mecz ma zadecydować, co dalej z Leo Beenhakkerem. Zwalnianie selekcjonera teraz jest głupim pomysłem. Wbrew temu, co komentator mówił po meczu, nie straciliśmy szans na awans. Podejrzewam, że dalej będzie ciasno w tabeli, a różnice minimalne. Kto awansuje, rozstrzygną najprawdopodobniej ostatnie mecze. Zwolnienie trenera ucieszy pewnie cały szereg osób, które od pewnego czasu po prostu wolą pozbyć się Holendra, nawet za cenę porażek reprezentacji. Tylko że zwolnienie selekcjonera nie rozwiąże problemów polskiej piłki. W Football Managerze można było tak zrobić, objąć zespół na dnie tabeli, kupić upatrzonych zawodników, o których wiedzieliśmy, że są dobrzy i tani, a sezon później wygrać rozgrywki. Jednak życie jest odrobinkę bardziej skomplikowane. W nim nie ma chociażby funkcji save i load game.

Podobno za trenerem są piłkarze. Podobno, bo o tym mówią, ale czyny świadczą o czymś zupełnie innym. Najlepszym sposobem wyrażenia poparcia dla trenera jest po prostu wygrywanie meczów. Ostatni nasi piłkarze po prostu sami przegrali. Jak zniechęcić trenera do pracy w klubie czy w reprezentacji? Przegrywając mecz za meczem.

Prasa rozpisuje się o kandydatach, wymieniając wiele nazwisk. Nic dziwnego, w końcu organizujemy finały ME w 2012 roku. Oznacza to trzy lata spokojnej pracy, zainteresowanie mediów, występy na nowych stadionach i inne atrakcje. Tylko że żaden z kandydatów nie zagwarantuje radykalnej zmiany. Nie mówiąc o sukcesach. Przykład Szwajcarii pokazuje, jak trudno coś osiągnąć w takich imprezach. Zawodników mieli takich, że w Polsce byliby gwiazdami. A zdobyli tylko trzy punkty, wygrywając z Portugalią, która musiała zmierzyć się z tym, że selekcjoner odchodził po zakończeniu imprezy. Nie uwierzę, że za trzy lata polską kadrę będzie tworzyć trójka graczy z angielskiej Premier League, szóstka z Bundesligi, czwórka z Ligue 1 i jeden piłkarz z Serie A. Nie mówiąc o tym, że liga szwajcarska jest generalnie dziesięć pozycji lepsza w rankingu.

2009 jest ważnym rokiem, ze względu na to, że mają miejsce ważne rocznice. 20 lat po upadku komunizmu nie widać, że PZPN zmienił się choćby o włos. Szkolenie młodzieży, coś, co jest podstawą funkcjonowania piłki nożnej, jest na bardzo niskim poziomie. Właściwie go nie ma. To wstyd, że u nas jest 163k seniorów (chyba, bo w wersji angielskiej widzę 1100 zawodowców, a cała reszta to amatorzy), a w Czechach 625k zarejestrowanych graczy. Sięgamy do pozycji The World Factbook, przygotowywanej przez CIA i czytamy. Ludność Czech to 10 milionów z małym kawałkiem. Ludność Polski to prawie 38,5 miliona. Powinniśmy mieć prawie cztery razy tyle graczy. A mamy (wliczając seniorów i juniorów) 0.43 tego, co mają Czesi. Pewnie standardową wymówką będzie brak pieniędzy. Jednak nie sądzę, że w Czechach fundusze spadają z nieba. Podejrzewam, że różnica jest w podejściu. Oni szkolą jak marzenie, my marzymy o szkoleniu. Niby drobiazg, ale jakże istotny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz