niedziela, 22 marca 2009

Leyton Orient 0-1 Walsall

Przed spotkaniem najwięcej uwagi przyciągał Jabo Ibehre, bo występował przeciwko swojemu byłemu klubowi. W końcu latem został zwolniony i miał przyjechać się rewanżować. Z tego jednak nic nie wyszło, może za bardzo chciał. Tak ogólnie, z tego co czytałem, mecz był słaby w wykonaniu obu drużyn, co jest dość zaskakujące w przypadku gospodarzy mających trzy wygrane z rzędu. Z drugiej strony utrzymanie formy przez dłuższy okres czasu jest bardzo trudne. W końcu mówimy o klubach z trzeciej ligi, które grają 46 spotkań w lidze w sezonie. Do tego dochodzą spotkania pucharowe, czasami mecze reprezentacji. Zawsze się dziwię polskim piłkarzom, którzy narzekają grając praktycznie połowę tej liczby spotkań w roku. Potem się dziwimy dlaczego nasi gracze nikną gdzieś na zachodzie i używamy standardowej wymówki "trener się uwziął".

Natomiast Walsall na siedem kolejek przed końcem ma 54 punkty i praktycznie zapewniony byt w lidze. Oczywiście, matematyczne szanse na spadek są, ale to tylko matematyka. Celem powinna być górna połowa tabeli, może miejsce ósme, jak typowałem przed sezonem ;)

0:1 Mark Bradley 45' (asysta Sofienne Zaaboub)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz