niedziela, 8 marca 2009

19 kolejka Ekstraklasy 2009

Kolejka fantastycznych bramek. Powiało silną, zachodnią ligą. Pewnie tylko przez moment, ale trzeba się cieszyć momentami. No i chyba był mecz sezonu. Na miejscu trenera Cracovii byłbym wkurzony na swoich graczy. Strzelić trzy bramki na wyjeździe i nie zdobyć choćby punktu? Ba, prowadzić 2:0 i 3:2, a mimo wszystko wyjść z zerowym dorobkiem. Gratulacje należą się graczom ŁKS, że się podnieśli, walczyli i aż do ostatniej minuty nie stracili nadziei na korzystny wynik. Łodzianie zdobyli już tej wiosny sześć punktów i spadek na razie im nie grozi. Odwrotnie Cracovia, z Piastem wygrali, w Łodzi przegrali, a przed nimi derby i mecz z Legią. Troszeczkę bym się zaniepokoił na miejscu trenera.

Piast z kolei wygrał z GKS Bełchatów. Dobrze, takie wyniki mogą się zdarzyć, ale ta niemoc zespołu gości była porażająca. Jeszcze podobno selekcjoner oglądał ten mecz, co dziwi, bo raczej kandydaci do reprezentacji tam nie biegali po boisku. Bełchatowianie troszeczkę rozczarowali (może nawet bardzo). Ja wiem że nie ma Łukasza Garguły, kopalnia będąca sponsorem ma chyba coś innego na głowie, ale taka bezsilność w ataku? Zdaję sobie sprawę, że z Rafałem Ulatowskim ten zespół raczej nie pójdzie w górę tabeli, ale czegoś takiego się nie spodziewałem. Spadek w tabeli może i tak, ale nie po takiej bez jajecznej grze.

Na górze tabeli sytuacja wraca do normy. Lech prawdopodobne dalej będzie grał jak Manchester United. Wygrywał wtedy, gdy gra słabiej, gdy ma kontuzjowanych zawodników, gdy odczuwa zmęczenie meczami w środku tygodnia. Wisła w meczu z Polonią też wygrała i powinno iść jej łatwiej, ale piłkarze ze stolicy sprawili ciut za dużo kłopotów. Nie przez cały mecz, raptem przez około 20 minut, od bramki wyrównującej do ustalającej wynik meczu. Wtedy Polonia grała naprawdę dobrze. Jeszcze pod koniec goście mieli swoje okazje, nawet w ostatniej akcji meczu. Niby to też kandydat do tytułu, ale wydawało mi się, że Wisła nie będzie miała aż takich problemów. Wszystko wskazuje na to, że 5 kwietnia Wisła będzie ratować swój sezon w meczu na stadionie Lecha.

Teoretycznie największe szanse na dogonienie Lecha ma Legia, ale jakoś tego nie czuję. Owszem, zwycięstwo nad Odrą było efektowne, ale nie należy zapominać jakim poziomem dysponuje teraz wodzisławski klub. Prędzej czy później Legia straci gdzieś punkty i tak jak rok temu uciekała Wisła, tak teraz będzie uciekać Lech. Spotkanie Legii z Lechem, pod koniec kwietnia, może mieć znaczenie tylko prestiżowe.

Na ostatnie miejsce w tabeli wrócił Górnik Zabrze. Podejrzewam, że teraz w klubie jest wiele myślenia. Teoretycznie cztery punkty są sukcesem w sytuacji zabrzan, ale udane derby zaostrzyły apetyt. Myślę że remis w poprzednim meczu i zwycięstwo teraz wprawiłoby wszystkich w lepsze samopoczucie. Pojedynek trenerski Czesław Michniewicz kontra Henryk Kasperczak wygrał raczej ten pierwszy. Myślę że gdyby dysponował lepszymi piłkarzami, to jego drużyna wygrałaby. A tak musiał zadowolić się remisem, ale i tak pozbierał zespół po porażce z Jagą i napędził faworytowi strachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz