poniedziałek, 16 lutego 2009

Pokonać Udinese!

Do trzech razy sztuka. Już dwa razy drużyny prowadzone przez Franciszka Smudę grały z Udinese i dwa razy odpadły. Najpierw Widzew, który po strzale Daniela Bogusza wygrał pierwszy mecz, by wyraźnie ulec w drugim. Potem Legia, minimalnie przegrywając pierwsze spotkanie i remisując drugie. Zobaczymy, czy trzecia próba się powiedzie.

Udinese ma przewagę, bo piłkarze włoskiego klubu są w rytmie meczowym. W tym roku zagrali już siedem meczów ligowych i zakończyli serię 11 spotkań bez zwycięstwa. I to nie z byle jakim rywalem. Przełamali się na Juventusie, co pokazuje siłę zespołu. Od tej pory dwa razy wygrali u siebie, dwa razy zremisowali na wyjazdach. Dodatkowo rewanż z Lechem grają na własnym stadionie, więc w Poznaniu będą chcieli nie stracić zbyt wielu bramek. Nie wiem, jak Udinese potraktuje mecze w Pucharze UEFA. Podejrzewam, że dla nich najważniejsza jest liga, a w niej nie mają jeszcze bezpiecznego dystansu nad strefą spadkową. Chociaż 11 oczek przewagi daje margines na błędy albo na wystawienie w Pucharze UEFA tego najsilniejszego składu. Jeśli grać będą Antonio Di Natale i Fabio Quagliarella , oznaczać to będzie kłopoty. Ta para napastników zdobyła 20 bramek w lidze w tym sezonie, co jest więcej niż połową zdobyczy drużyny.

Lech komfortu bycia w rytmie meczowym nie ma. Wyniki sparingów wskazują, że forma rośnie, ale czy wystarczy na Włochów? Dla polskiej drużyny to jeden z meczów sezonu, dla Włochów to spotkanie jakich wiele. Awans rozstrzygnie się w drugim spotkaniu, tym zaplanowanym na 26 lutego, ale wiele będzie zależeć od wyniku z Poznania. Utrzymać jakąś zaliczkę się da, odrobić jakąś stratę raczej nie. Dlatego szkoda, że rywal Lecha już się przełamał. Gdy był w kryzysie, pokonanie go nie nastręczało problemów. Teraz wszystko co złe, już jest za nimi. Do Poznania przyjadą walczyć o remis, najlepiej bramkowy.

Udinese jest groźniejsze w pierwszej połowie. Wtedy strzela najwięcej bramek i najmniej traci. Po przerwie sytuacja się zmienia o 180 stopni. Wtedy mało strzelają i dużo tracą. Wydaje się, że najgorszym momentem jest dla nich pierwszy kwadrans po przerwie. Budzą się jednak na ostatnie pół godziny i wtedy będzie trzeba na nich uważać. Chociaż wtedy strzelają i tracą praktycznie tyle samo goli. Jeśli Lech liczy na korzystny rezultat, to musi zrealizować kilka rzeczy. Nie dać się zaskoczyć bramką w pierwszej połowie, zaatakować odważnie po zmianie stron i przetrwać zryw rywala na koniec. Powinno wystarczyć na dwie bramki zaliczki. Dlaczego dwie? Bo z takim wynikiem (2:0) Lech powinien jechać do Włoch. Jedna bramka to za mało. Nawet jak w Poznaniu nie zagrają wszyscy najlepsi gracze, to u siebie na pewno wystąpią. Trzy bramki przewagi byłyby marzeniem, ale to się nie zdarzy. Udine bardzo rzadko przegrywa aż w takim stosunku. W grudniu tracili wiele bramek, po 3 z Atalantą i Lazio, aż pięć z Milanem. Ale te straty wiążą się z czasami głębokiego kryzysu. Dla porównania w styczniu tylko sześć w czterech meczach. Nie wierzę w to, że Lech we Włoszech coś strzeli. To nie ten etap rozgrywek, żeby dać sobie wbić bramki. Dlatego dwie bramki przewagi to rozsądne minimum do awansu.

Jak będzie? Przekonamy się w czwartek. Jednak dobrze będzie dla polskiej piłki, by Lech wygrał. Ten cały skandal korupcyjny, to całe zamieszanie z selekcjonerem wymaga, by jakaś drużyna odniosła sukces przez wielkie S. Taki sukces, który w cień zepchnie te wszystkie sprawy, które zajmują obecnie czołówki gazet. Lech jest jedyną drużyną, która może taki sukces wyczarować. Wierzę, że to się uda!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz