niedziela, 1 lutego 2009

Liverpool 2-0 Chelsea

Dla obu zespołów to było niezwykle ważne spotkanie. Liverpool stracił gdzieś formę w nowym roku, remisując wszystkie mecze ligowe, a Rafa Benitez zapisał się swoimi atakami na Manchester United, które kompletnie rozbiły jego graczy. Dodatkowo Czerwone Diabły odebrały im pozycję lidera. Chelsea ma złe wspomnienia z wizyty na Old Trafford i na pewno pamięta mecz jesienny z The Reds . Wtedy zakończona została piękna seria meczów bez porażki na własnym stadionie. Do tego dochodziła świadomość, że do walki o tytuł potrzebne jest zwycięstwo. Ten zespół, który przegrałby to spotkanie, praktycznie przestałby się liczyć w walce o tytuł. Remis właściwie eliminował obie.

Pierwsza połowa mało ciekawa. Jedna i druga strona badała możliwości rywala. Klarownych okazji nie było. Były za to pół-okazje i ćwierć-okazje. Wynikające bardziej z błędów rywala, niż geniuszu własnych akcji.

Po przerwie nie było dużych zmian. Tak jakby obie drużyny satysfakcjonował remis. Przełom nastąpił w 60 minucie. Wtedy kontrowersyjną czerwoną kartkę zobaczył Frank Lampard. Arbiter spotkania, Mike Riley, widział całą sytuacją zza pleców Anglika i pewnie dlatego podjął taką decyzję. Z tej perspektywy wydawało się, że faul na Xabim Alonso był bardzo niebezpieczny i niosący ze sobą groźne konsekwencja dla zdrowia hiszpańskiego pomocnika, ale to było starcie jakich wiele w każdym meczu. Jeśli już upomnienie w postaci kartki, to żółta by wystarczyła.

Od tego czasu ton wydarzeniom na boisku nadawał Liverpool. Alonso trafił w poprzeczkę, było kilka rzutów rożnych. Chelsea przeprowadziła zmiany. Zawodzących nieco dwóch Francuzów, Florenta Maloudę i Nicolasa Anelkę, zastąpili Deco i Didier Drogba.

Jednak nie przyniosło to zmiany stylu gry. Dalej Liverpool miał przewagę. Nie potrafił jej jednak przekuć w bramki. Ba, był kłopot ze stworzeniem poważniejszego zagrożenia czy, kolokwialnie mówiąc, z rozklepaniem defensywy Chelsea. W 89 minucie nastąpiło przełamanie. Dośrodkowanie ze skrzydła, Fernando Torres wyprzedził Alexa i głową skierował piłkę do siatki. Potem The Reds utrzymywali wynik. Jose Bosingwa o mało co nie dostał czerwonej kartki. Chelsea próbowała zaatakować, ale nadziała się na atak Liverpoolu. Ashley Cole popełnił błąd, Yossi Benayoun miał dużo miejsca i czasu, a wślizg defensora Chelsea podał piłkę Torresowi. To ustaliło wynik meczu.

Jeśli Liverpool ma wygrać tytuł, to był to ostatni mecz, by wrócić do walki o niego. Teraz tracą do Man Utd dwa punkty, ale nie należy zapominać o tym, że mistrz Anglii ma jeszcze zaległe spotkanie. Jednak title race wraca i powinno być ciekawie. Natomiast Chelsea poważnie ograniczyła swe szanse. Niby to nie jest dużo, pięć punktów straty do lidera. Tylko że, jak już pisałem wcześniej, on ma mecz zaległy. Chelsea ma za to problem z ławką rezerwowych. Kontuzje, sprzedaże i w trudnych momentach zespół muszą ratować młodzi zawodnicy, którzy nie mają zbyt wielkiego doświadczenia. Trudno być optymistą w takiej sytuacji.

1:0 Fernando Torres 89'
2:0 Fernando Torres 94'

Skrót: klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz