sobota, 31 stycznia 2009

Walsall 1-0 Leeds

Po czym poznać dobrego trenera? Po tym, że potrafi on w kilka dni zmienić zespół na tyle, że będzie on mógł pokonać silny zespół. To właśnie zrobił duet Chris Hutchings-Martin O'Connor. I to pokonał w dobrym stylu. To nie było wymęczone zwycięstwo, czy mecz w którym cudów w bramce dokonywał Clayton Ince. Od samego początku Walsall po prostu grało lepiej i przeciwnik nie miał za bardzo jak grać. Biorąc pod uwagę formę w ostatnich meczach faworytem byli goście. Ale to się nie potwierdziło. Duet napastników Jermaine Beckford i Lee Trundle miał straszyć i strzelać gole, ale nie miał do tego okazji. Z jednego prostego powodu, nie dostawał piłek od swoich kolegów z drużyny. W ogóle w pierwszej połowie pomysłem Leeds na atak było zagrywanie długich piłek, coś co bardzo nie podobało się kibicom Walsall za czasów poprzedniego menadżera. Tylko że wtedy to był świadomy wybór trenera, a dzisiaj Leeds po prostu nie miało pomysłu na sforsowanie defensywy Walsall. Po przerwie goście zaczęli grać piłką, tworzyli groźniejsze akcje, ale każdy praktycznie piłkarz miejscowej drużyny rozgrywał swój finał pucharu. Nic więc dziwnego że gościom nie udało się zdobyć bramki.

Na taki mecz czekali kibice. Nie wiem czy to jest jednorazowy przebłysk formy (to w końcu był finał pucharu), czy zapowiedź wyraźnej poprawy. Faktem jest jednak to, że w opinii mediów to było najlepsze spotkanie w tym sezonie. Może wszystko skończy się w środku tabeli, ale ten mecz może być punktem zwrotnym. Jesienią wszystko co złe zaczęło się od wyjazdowego meczu z Leeds. Może wiosną wszystko co dobre też zacznie się po spotkaniu z tym samym rywalem. We wtorek mecz z Leicester, liderem tabeli. Po nim będzie wiadomo, gdzie dokładnie jest Walsall.

1:0 Troy Deeney 7' (asysta Sofienne Zaaboub)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz