czwartek, 26 lutego 2009

Liga Mistrzów (II) 2009

No to po drugim dniu wiemy, która drużyna na pewno awansuje. W piłce nożnej wiele rzeczy jest możliwych, ale odrobienie pięciu bramek straty wypada z kategorii rzeczy możliwych do zrobienia. Sporting zaczął lepiej. Philipp Lahm musiał nawet wybijać piłkę z linii bramkowej, ale wraz z pierwszą bramką dla Bayernu coś złego stało się z gospodarzami. Nie wiem, czy przestali wierzyć w możliwość awansu, czy to po prostu Bayern był taki dobry. Fakty są jednak okropne dla Sportingu. Oni już zakończyli udział w Lidze Mistrzów.

W pozostałych parach sytuacja nie jest aż tak prosta. Panathinaikos, nastawiający się teoretycznie na mecz w Atenach, wywiózł cenny remis z Hiszpanii. Villarreal nie sprostał wyzwaniu w spotkaniu, w którym wydawało się, że ma bardzo łatwego przeciwnika. Grecy grają dobrze na wyjazdach, ale w korzystny rezultat w tej grze nie wierzyłem. Awans co prawda dalej rozstrzygnie się w Atenach, ale Panathinaikos nie musi niczego odrabiać. Villarreal musi.

Mieliśmy też znaczny polski akcent. Jakub Wawrzyniak faulował w polu karnym Roberta Piresa. Nieważne dobrze czy źle. Ważne żeby mówili. Tym bardziej że polski zawodnik grający w polu w Lidze Mistrzów to obrazek tak rzadki, że każdą taką sytuację trzeba nagłaśniać. Jak nie strzelić bramkę, to chociaż zrobić rzut karny.

Chelsea wygrała, ale jedna bramka to chyba za mało. W lidze to nie przeszkadza, ale tutaj to może być problem. Jedynym sukcesem jest powstrzymanie Juventusu od zdobycia bramki. Goście stworzyli kilka dobrych okazji i kto wie, czy gdyby nie gol dla Chelsea już w 12 minucie, jak zakończyłoby się to spotkanie. Rewanż zapowiada się bardzo ciekawie.

W przeciwieństwie do rewanżu Liverpoolu i Realu Madryt. Teoretycznie to był bardzo dobry moment na grę z The Reds. Słaba forma w lidze, pogłoski o odejściu menadżera, no i fenomenalnie grający Real. Jeśli Królewscy z Madrytu chcieliby awansować, powinni postarać się o korzystny wynik. Zamiast tego były nerwy, niedokładne podania, szarże Arjena Robbena na oślep. Im bliżej bramki Jose Reiny, tym gorzej. A gdy Yossi Benayoun trafił do siatki i zapewnił prowadzenie gościom, to już było po zabawie.

Skróty klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz