środa, 25 lutego 2009

Liga Mistrzów 2009

Sezon piłkarski wrócił po zimowej przerwie i od razu wiosna za oknem. No, przynajmniej przedwiośnie. W niektórych parach już można określić, kto jest bardzo bliski awansu. Przykładowo Porto, które przywiozło bramkowy remis z Madrytu. Doświadczenie na tym etapie rozgrywek nie jest czymś, co można zlekceważyć. Portugalczycy dwa razy przegrywali, dwa razy doprowadzali do remisu, mieli swoje szanse na trzeciego gola i co najważniejsze nie załamała ich ta nieudana interwencja Heltona. Bramkarz gości właściwie sam wbił tego drugiego gola dla Atletico, bo nie złapał wydawało się łatwej piłki. Napastników gospodarzy (chociaż trzeba przyznać, że gol i asysta to bardzo dobre osiągnięcie) przyćmił Lisandro, zdobywca dwóch bramek. W rewanżu Porto jest faworytem, nie dość że mają korzystny wynik, to jeszcze zagrają u siebie. Atletico musi zrobić coś wielkiego, by awansować.

Podobną rzecz musi zrobić Lyon, który zremisował w ciekawym meczu z Barceloną. Katalończycy niby w kryzysie, po porażce z Espanyolem, ale we Francji prezentowali się dobrze. Francuski klub jest trudnym rywalem na własnym obiekcie, z reguły remisuje z tymi wielkimi. W meczu z Barceloną było podobnie, Juninho popisał się kapitalnym strzałem, Karim Benzema trafił w słupek, ale trudno powiedzieć, że remis jest niesprawiedliwym wynikiem. Samuel Eto'o także trafił w słupek, Barcelona zdominowała posiadanie piłki i przyjechała właściwie po remis. Ten cel osiągnęła bez większych kłopotów i może spokojnie szykować się do rewanżu. W międzyczasie piłkarze Barcelony mogą patrzeć w historię rozgrywek i liczyć, że skończą tak jak Manchester United. Anglicy też zaczęli od 1-1 w Lyonie.

Arsenal pokonał Romę 1-0. Dobrze, że padł ten gol, bo biorąc pod uwagę formę strzelecką Kanonierów w ostatnich meczach, można było mieć obawy. Roma bierna, chyba liczyła na rewanżowe spotkanie u siebie. Nie sprawiała wrażenia, że zależy jej na atakach. Arsenal przeciwnie, starał się, atakował i miał Robina van Persie. To chyba Holender będzie takim graczem dla Kanonierów, jakim był Thierry Henry. Tylko żeby omijały go kontuzje. Awans Arsenalu wydaje się w miarę prosty. W rewanżu Roma będzie musiała zaatakować, zagrać odważniej, przesunąć do przodu większą liczbę graczy. To wszystko sprzyjać będzie Arsenalowi. Jak Kanonierzy zdobędą bramkę w Rzymie, to chyba nic im nie odbierze awansu do następnej rundy.

No a na koniec mecz meczów, czyli starcie Inter - Manchester United. Pierwszy wniosek, Inter to nie Chelsea. Drugi, pierwszą rundę wygrał menadżer angielskiego zespołu. Teoretycznie był to przyjazd do jaskini lwa, mając dodatkowo poważne problemy z kontuzjami obrońców. A jednak pierwszą połowę zdominowali goście, przeprowadzając praktycznie akcję za akcją. W przerwie Jose Mourinho natchnął swoich graczy do lepszej gry, mecz się wyrównał, ale Inter bramki nie zdobył. Bezbramkowy remis jest zdradliwym wynikiem dla obu drużyn. Inter może nie być w stanie strzelić gola na Old Trafford, ale jak zdobędzie, to równie trudne może być zdobycie bramki przez Manchester United. Na razie wszystko w tej parze jest otwarte i 11 marca zobaczymy, kto kogo zaskoczył.

Skróty: klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz