czwartek, 19 lutego 2009

Lech 2-2 Udinese

Mecz rozpoczęli goście. Tylko że bardzo spokojnie. Na ławce siedział Antonio Di Natale, co pokazuje że Włosi się oszczędzali. Gracze Udinese wiedzieli, że oni nie muszą atakować. Chociaż początek pod znakiem ich przewagi. To oni pierwsi stworzyli sobie okazję pod bramką Lecha. Na szczęście dobrze interweniował Ivan Turina. Po kwadransie gry kolejne ostrzeżenie, widziałem już rzuty karne po takich wślizgach. Bartosz Bosacki na pewno nie wybił piłki Alexisowi Sanchezowi. W odpowiedzi Jakub Wilk miał tylko bramkarza do pokonania, ale Samir Handanović był lepszy. Potem zaczęły się spięcia, mało mające wspólnego z piłką nożną. Lech próbował odpowiedzieć akcją, Udinese kontratakiem. Zagrożenie mniej więcej podobne. Czyli żadne. Potem kolejny gorący moment, w którym bardziej chodziło o to, kto nabierze arbitra. I kolejne uwagi komentatorów sugerujące, że sędzia sprzyja im, a nie nam. Jakoś oba zespoły dograły do przerwy, koncentrując się głównie w środku pola. Pozytywem tych pierwszych 45 minut było to, że Lech nie stracił gola. Pytaniem było, czy potwierdzi się to, co wynikało ze statystyk, że piłkarze Udinese są słabsi po przerwie.

Groźniej po zmianie stron zaatakowali goście. Fabio Quagliarella na szczęście nie miał za dużo miejsca. W 50 minucie wszystkie statystyki można było wyrzucić. Quagliarella trafia do siatki wykorzystując bierność defensywy gospodarzy. Nikt się nie przejmował piłką lecącą z rzutu wolnego. Po kilku minutach było już praktycznie po meczu. Zamieszanie, Turina broniąc strzał trafia piłką w Manuela Arboledę. Gol samobójczy, który praktycznie kończy nadzieje. Kolejna akcja Lecha, z trafieniem w słupek i poprzeczkę, dopełniła tego przygnębiającego obrazu. Po tym wszystkim gracze gości już uwierzyli w swój awans i oddali inicjatywę Lechowi. Zresztą nic dziwnego. Lech atakował, długimi fragmentami bez poważniejszego efektu. Na dziesięć minut przed końcem do siatki trafił Rengifo. Kilka chwil później Arboleda, po rzucie rożnym. Kolejny powrót Lecha z dalekiej podróży, jednak ten remis dawał niewiele w kontekście awansu. Lech atakował, nie było widać po piłkarzach tego, że nie grają w lidze. Do końca starali się strzelić bramkę, ale to już byłoby za dużo. I tak dobrze że straty zostały odrobione.

Po takim meczu trzeba się cieszyć. W końcu rywal prowadził już dwiema bramkami, a zakończyło się remisem. Jednocześnie jest gdzieś żal. Strata dwóch bramek u siebie stawia polską drużyną przed bardzo trudnym zadaniem. Podejrzewam że Udinese chciało bramkowego remisu. I ten cel Włosi zrealizowali. Mogą czuć się nawet rozczarowani tym wynikiem, bo w końcu długo prowadzili. W rewanżu będzie trudniej, Lech musi zaatakować. Jeśli uda się awansować, to piłkarze uwierzą że wszystko jest możliwe. Nawet finał. Udinese na swoim stadionie wygrało wszystkie mecze w tej edycji, poza pierwszym. Widocznie los tak chce, że przegrają na początku i na końcu swojej przygody z Pucharem UEFA. Trzeba wierzyć przez ten tydzień do rewanżu w awans Lecha. Tylko to pozostało.
Awans daje zwycięstwo Lecha, jak również remis 3-3 i wyżej. Udinese awansuje, jeśli wygra, albo zremisuje 0-0 lub 1-1. Wynik 2-2 we Włoszech oznacza dogrywkę.

Bramki: klik.
i klik.

0:1 Fabio Quagliarella 50'
0:2 Manuel Arboleda 55' (bramka samobójcza)
1:2 Rengifo 81'
2:2 Manuel Arboleda 84'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz