niedziela, 8 lutego 2009

25 Gameweek Premier League

Tym razem Rafa Benitez wygrał. Desygnował do gry sześciu obrońców i zostawił na ławce Fernando Torresa. Słowo klucz: rotacja. Chociaż największym zaskoczeniem był fakt, że to Fabio Aurelio stara się zastąpić na boisku Stevena Gerrarda, mającego trzytygodniowy urlop z powodu kontuzji. Portsmouth długo się broniło. Zdobyło dwie bramki i pozwoliło gościom raz trafić do siatki. Ryan Babel, mający być zastępstwem za Robbiego Keane'a, spudłował w wyśmienitej okazji. David N'Gog? To on grał w tym meczu? Zero zagrożenia pod bramką rywali. Dobrze że chociaż Dirk Kuyt, wchodzą z ławki, popisał się fantastyczną akcją, która przyniosła bramkę. A potem Fernando Torres zapewnił trzy punkty. Tym razem piłkarze oszczędzili menadżera przed krytyką.

Natomiast krytyka spotka Luiza Felipe Scolariego. Remis z Hull, zespołem będącym w poważnym kryzysie, nie powinien się zdarzyć. Zwłaszcza jeśli chcemy wygrać ligę. Chelsea zaczęła z werwą, John Terry zaraz na początku meczu nie wykorzystał świetnej okazji. Potem jednak ataki Chelsea nie były już tak groźne. Czas mijał, goście przekonali się, że przeciwnik nie jest taki straszny, jak go malują i sami atakowali. Im jednak brakuje trochę umiejętności, więc skończyło się remisem. Chelsea traci w tym momencie już trzy punkty do Liverpoolu, a przecież to nie jest najgroźniejszy rywal w walce o tytuł. Jeszcze kilka takich występów i okaże się, że londyńczycy będą walczyć o czwarte miejsce.

Wydaje się, że Aston Villa na koniec sezonu zajmie miejsce w pierwszej czwórce. Mają naprawdę ciekawy skład, chyba bez poważnych słabych punktów. W tej kolejce wygrali wyjazdowy mecz z Blackburn i już są przed Chelsea. Arsenal, w takiej formie jak teraz, to może jedynie marzyć o czwartym miejscu.

W barwach Evertonu bardzo udany debiut zaliczył Jo. Rozbicie Boltonu 3:0 to chyba najmniejszy wymiar kary. Gospodarze stworzyli kilka innych okazji, które powinny zakończyć się bramkami. Chyba obecnie oni są poważniejszym rywalem Arsenalu. Tylko że oni walczą o piąte miejsce w tabeli. To chyba świadczy o tym, jak bardzo Kanonierzy podupadli.

Po raz kolejny wygrał Manchester United. Edwin van der Sar pobił kolejny rekord w ilości minut bez straty gola. W meczu z West Ham rekord Wysp Brytyjskich, chociaż Chris Woods, który w Rangers miał 1196 minut bez straty gola, uważa że Holender jeszcze go nie pobił, bo został pokonany w meczu z Gamba Osaka w Klubowych Mistrzostwach Świata. Ale to jest już spór dla statystyków. Na boisku rządzi van der Sar i jego klub. Mimo nie najlepszej gry, pokonali londyńskiego rywala na jego stadionie i wracają na pozycję lidera. Na chwilę zajął ją Liverpool. Jak 18 lutego Man Utd pokona Fulham w zaległym meczu, to będzie mieć przewagę już pięciu punktów.

Skróty video na FootyTube
oraz na 101 Great Goals

1 komentarz: