niedziela, 18 stycznia 2009

Peterborough 1-0 Walsall

Kiedy to ja poprzednio pisałem o meczu Walsall. Dawno, a wszystko przez odwołanie dwóch spotkań z powodu ataku zimy. Teraz jednak zima już nie przeszkadzała i można było grać. Pierwsze spotkanie menadżera tymczasowego, który pewnie niezadługo stanie się tym normalnym i spore zaskoczenie patrząc na skład. A raczej na wiek zawodników, którzy wyszli w pierwszej jedenastce. Clayton Ince ma 36 lat. Dwyane Mattis 27, Chris Palmer i Jabo Ibehre po 25, a reszta zawodników z trudem przekracza 20 lat. Średnia to 23 lata. A gdy po 23 minutach Palmer musiał zejść z powodu kontuzji i zastąpił go Sam Adkins, młodszy o osiem lat, to średnia spadła prawie o rok. W ten sposób John Schofield zbiera punkty u prezesa, który lubi stawianie na młodych zawodników. Wszystko po to, żeby potem sprzedać wyróżniających się piłkarzy, dopisać zyski do funduszu emerytalnego, a za kilka lat wyjechać na ciepły Cypr. Co ja sądzę o takim postępowaniu nie nadaje się do druku.

A sam mecz? No cóż, można było kalkulować porażkę. To Peterborough walczy o awans, ma silny skład jak na tę ligę i menadżera znającego się na swojej pracy. Jednobramkowa przegrana to właściwie sukces w tych warunkach. Tylko że ten sukces zależał od Ince'a, dokonującego cudów w bramce i nieskuteczności napastników gospodarzy. Statystyka strzałów celnych (8:1), niecelnych (7:1) i rzutów rożnych (10:1), oraz jedna poprzeczka po stronie gospodarzy, wyraźnie pokazuje, który zespół był tego dnia lepszy.

1:0 Chris Whelpdale 6'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz