poniedziałek, 1 grudnia 2008

15 Gameweek Premier League

Kolejka w której na pierwszym miejscu były mecze derbowe, ale nie należy zapominać o pozostałych spotkaniach. Na pierwszy plan wybija się spotkanie Sunderland - Bolton. Niezależnie od tego, jak się zabierzemy do tematu, gospodarzy dopadł kryzys formy. W ostatnich sześciu meczach ligowych wygrali tylko raz, pokonując Blackburn. Gdy tydzień temu, po słabej grze, przegrali z West Ham wydawało się, że gorzej być nie może. Jednak mogło, mimo że zaczęło się bardzo dobrze. Djibril Cisse wyprowadził swój zespół na prowadzenie po jedenastu minutach. Potem jednak obrońcy Sunderlandu zaczęli popełniać błędy, nic więc dziwnego, że goście zdobyli dwie bramki w trzy minuty. Wtedy jeszcze Czarne Koty walczyły, Cisse strzelił nawet drugą bramkę (słusznie nieuznaną przez arbitra, bo wcześniej Kenwyne Jones faulował obrońcę), ale w momencie gdy Bolton zdobył trzeciego gola, skończyła się praktycznie wola walki. Podobno kibice zaczęli opuszczać stadion już na początku drugiej połowy, tak byli rozczarowani grą swoich piłkarzy. Roy Keane ma przed sobą wiele pracy, bo po letnich zakupach ambicje sięgają wyżej niż strefa spadkowa. Co prawda wciąż są niewielkie różnice w dole tabeli, ale coraz więcej drużyn ma już ten bezpieczny dystans nad ostatnią trójką.
Maleją za to szanse Ebiego Smolarka na regularną grę. Po pierwsze zespół gra dobrze (cztery wygrane w pięciu meczach). Po drugie strzela dużo bramek (siedem w ostatnich dwóch spotkaniach wyjazdowych, a w ostatnich pięciu meczach średnio dwa gole na mecz). Po trzecie do siatki trafia Johan Elmander, wydaje się główny rywal Polaka o miejsce w składzie. W tym spotkaniu nie zagrał nawet minuty, co dopełnia tego niepokojącego trendu. Smolarek zagrał na razie w pięciu meczach, ale liczba minut spędzonych na boisku maleje (56+17+13+6+6). Gdyby to była odwrotna tendencja można byłoby mieć nadzieje na regularne występy, ale teraz trudno to sobie wyobrazić.
Mecz dwójki beniaminków zakończył się podziałem punktów. Mowa o spotkaniu Stoke z Hull. Menadżerowie obu zespołów byli niezadowolenia z wyniku i nie ma się co dziwić. To jest strata dwóch punktów, które mogą być potrzebne na koniec sezonu. Hull o prawda jest wysoko w tabeli, ale ostatnie zwycięstwo miało miejsce 25 października. Stoke jest niebezpiecznie blisko strefy spadkowej, więc obu drużynom były potrzebne trzy oczka. Nic więc dziwnego, że skończyło się remisem.
Harry Redknapp ostatecznie stracił już efekt nowości, a jego drużyna przegrała drugi mecz z ostatnich trzech ligowych. Tym razem poniosła pierwszą porażkę na własnym stadionie za kadencji nowego szkoleniowca, chociaż Everton okupił to wielkimi stratami. Co prawda kontuzję Luisa Sahy można było w jakimś stopniu przewidzieć, ale urazu Yakubu raczej nie. Nigeryjczyk właśnie skończył swój sezon, bo zerwanie ścięgna Achillesa eliminuje go z gry do końca obecnych rozgrywek. To olbrzymia strata dla jego klubu. Tottenham natomiast chyba zaczyna się zastanawiać co dalej. Mimo kilku zwycięstw w ostatnich meczach, wciąż nie odskoczono od strefy spadkowej. Jeśli wróci zła forma z początku rozgrywek, to przyszłość może być bardzo zła. Tym bardziej że drużyny które są obok londyńskiego klubu w tabeli (Man City, West Ham i Newcastle) myślą raczej o awansie, minimum do środkowej strefy.
Komplikuje się za to sytuacja Blackburn. Co prawda dopiero zaczął się grudzień, ale wydaje się, że ta drużyna, obok West Brom, jest skazana na spadek. Ostatnie zwycięstwo to koniec września. Wtedy zespół miał dziesięć punktów. Dziewięć meczów dalej tych punktów jest trzynaście, co pokazuje jak poważny jest to kryzys. Podejrzewam że piłkarze są obdarci z pewności siebie i żeby uratować sezon, potrzebne są już teraz istotne decyzje. To trochę jak z chorobą. Łatwiej leczyć przeziębienie, niż zapalenie płuc. Łatwiej uratować klub przed spadkiem zaczynając zmiany jeszcze w grudniu, niż w styczniu kiedy okienko transferowe trwa. To jest jedna z dwóch sytuacji, kiedy popierałbym zwolnienie trenera, mimo że sezon trwa. Paul Ince miał dobry początek, ale jak się przyjrzeć dokładniej tym spotkaniom, to okazuje się, że trafił akurat na Everton mający problemy z grą na własnym boisku i Newcastle w kryzysie związanym ze zmianą szkoleniowca. Po tym dobrym początku zespół się rozsypał i potrzeba kogoś, kto go pozbiera. Najlepiej szybko, od następnej kolejki. Szybkiej poprawy wymaga zwłaszcza gra w defensywie. Ostatnie czyste konto to mecz z Boltonem, w połowie października. Od tego czasu zespół traci średnio dwie bramki na mecz. Mając tak dziurawą obronę trudno myśleć o wynikach i utrzymaniu się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz