niedziela, 30 listopada 2008

Chelsea 1-2 Arsenal

Kolejny mecz derbowy dzisiejszego dnia. Faworytem tego spotkania byli gospodarze, bo Arsenal ostatnio w lidze zawodził. Tylko że Chelsea musiała, a Arsenal mógł coś zrobić pozytywnego dzisiaj i takie właśnie było to spotkanie. Chelsea objęła prowadzenie i za szybko uwierzyła, że nic złego się już nie zdarzy. Niestety dla kibiców The Blues zdarzyło się, nadeszło zło w postaci dwóch bramek Robina van Persiego.
Od samego początku zaatakowała Chelsea. Manuel Almunia miał sporo pracy, a jego koledzy z defensywy trochę za często się gubili. Po kilku minutach Kanonierzy pozbierali się na tyle, że odsunęli grę od swojego pola karnego. Ba, nawet zagrozili bramce Chelsea. Potem gra się wyrównała, akcje toczyły się od pola karnego, do pola karnego. Niektóre były naprawdę ładne. Faul Wiilliama Gallasa na Salomonie Kalou przed polem karnym zapoczątkował zły okres dla Kanonierów. Co prawda rzut wolny zmarnował Michael Ballack, ale kilka chwil później zagubił się Johan Djourou i trafił do własnej siatki. Chociaż dużą zasługę przy tej bramce miał Almunia i jego niefrasobliwe wprowadzenie piłki do gry. Niby Hiszpan zrobił wszystko tak jak trzeba, ale piłkę przejęli zawodnicy gospodarzy i przeprowadzili akcję, która zakończyła się samobójczym trafieniem defensora Arsenalu. Po tym golu siadło tempo meczu. Chelsea sprawiała wrażenie usatysfakcjonowanej wynikiem i nie starała się za bardzo, a Arsenal czekał na przerwę. Co prawda Kanonierzy próbowali zaatakować, ale sforsowanie defensywy The Blues to trudne zadanie.
Arsene Wenger, w przeciwieństwie do Marka Hughesa, nie przeprowadził zmian w przerwie. Nie było też jakiejś poważnej zmiany stylu gry, Arsenal raczej czekał. Ciekawe czym by się to skończyło, gdyby Robin van Persie nie trafił do siatki. Można się doszukiwać tam faulu, spalonego, ale bramka została uznana. Kilka chwil później było już 1-2, bo znów van Persie trafia do siatki. To było zaskakujące i Chelsea straciła pewność siebie. Czas mijał, a The Blues nie potrafili przedrzeć się przez obronę Kanonierów, rzadko dając szansę Almunii na popełnienie błędów. Nie pamiętam, kiedy ostatnio Chelsea była tak bezradna w ataku. Zero pomysłu na zagrożenie bramce rywala. Nic dziwnego, że wynik już się nie zmienił, a jak były szanse na jego zmianę, to bliżsi tego byli goście.
Jakie wnioski płyną z tego meczu? Arsenal wcale nie wraca do walki o tytuł, bo to co Kanonierzy zyskali dzisiaj, stracą w najbliższych kolejkach. Chelsea straci jutro pozycję lidera i chyba straciła wiarę w swoje możliwości. W końcu dwa zespoły z wielkiej czwórki przyjechały na Stamford Bridge i zanotowały zwycięstwa. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Prawdziwego zwycięzcę tej kolejki poznamy najprawdopodobniej jutro. Nie wyobrażam sobie, że teraz Liverpool zawalił mecz z West Ham.

1:0 Johan Djourou 31' (gol samobójczy)
1:1 Robin van Persie 59'
1:2 Robin van Persie 62'

Podobnie jak poprzednio, skróty video najciekawszych sytuacji na 101 Great Goals .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz