Rywale przyjechali do Poznania po remis i swój cel osiągnęli. Pokonując trzema bramkami Feyenoord w poprzedniej kolejce i remisując dzisiaj, są bardzo blisko awansu z grupy. W zależności od wyników pozostałych spotkań mogą nawet wystarczyć te cztery oczka, więc Francuzi rywalizują swój plan. A Lech? Po raz pierwszy w tej edycji Pucharu UEFA nie wygrał u siebie. Strzelił mniej bramek (wcześniej prawie pięć w każdym meczu) i pozwolił rywalom na więcej. Nic więc dziwnego, że skończyło się remisem. Szkoda straty tych punktów, bo teraz Lech będzie musiał znaleźć je w innych meczach, co na pewno nie będzie łatwe. Zaczęło się fantastycznie, od trafienia Sławomira Peszki. Potem jednak rywale wyrównali w przeciągu kilku minut. Taki wynik chyba zadowalał gości, bo nie starali się jakoś gwałtownie atakować. W 22 minucie nastąpiła katastrofa bramkarza gości. Semir Štilić pomylił się przy dośrodkowaniu (nie uwierzę, że to był zaplanowany strzał), a Gennaro Bracigliano złapał co prawda piłkę, ale znalazł się z nią w bramce. Gol kuriozalny, bo nawet w rozgrywkach juniorskich takie błędy zdarzają się niezwykle rzadko. Potem piłkarze Lecha grali lepiej, uwierzyli chyba w swoje siły, natomiast goście chyba nie do końca pozbierali się po tej bramce. No i tak zmierzaliśmy do końcowego gwizdka arbitra, który oznaczałby pierwsze zwycięstwo Lecha w fazie grupowej, ale w 81 minucie zawodnicy Nancy jednak byli w stanie przeprowadzić taki atak, który dał im remis.
Mogło być zwycięstwo, jest remis. Następne mecze 27 listopada. Lech wyjeżdża do Moskwy na mecz z CSKA i tam będzie niezwykle trudno nawet o remis. Rosjanie mają komplet punktów po dwóch meczach i będą chcieli przypieczętować awans w następnym spotkaniu.