sobota, 8 listopada 2008

Arsenal 2-1 Manchester United

Szczerze mówiąc nie spodziewałem się zwycięstwa Kanonierów w dzisiejszym meczu. Faworyta można było upatrywać w mistrzu Anglii. Nie tylko dlatego, że był w lepszej formie (pięć zwycięstw w sześciu ostatnich ligowych meczach; Arsenal tylko dwa), ale przede wszystkim z powodu osłabień kadrowych Arsenalu. Emmanuel Adebayor i Robin van Persie z różnych powodów nie mogli dziś wystąpić, a to było poważne osłabienie ofensywy londyńskiego zespołu.
Jednak przebieg meczu zaskoczył. Arsenal wyszedł i walczył, może dlatego że porażka dzisiaj oznaczałaby praktycznie definitywny koniec marzeń o tytule mistrzowskim. Przez długie fragmenty nie mógł sobie z tym poradzić rywal, który nie za bardzo potrafił przebić się przez defensywę gospodarzy.A Arsenal strzelił gola. Samir Nasri, bohater miejscowej drużyny, trafił do siatki po raz pierwszy w 22 minucie. Drugiego gola dołożył zaraz po przerwie, a goście ruszyli do ataków. Dzięki temu mecz był bardzo emocjonujący i fantastycznie się go oglądało. Doczekaliśmy się polskiego akcentu, bo musiał wejść Łukasz Fabiański. Michael Carrick kopnął Manuela Almunię w głowę, ale wszystko działo się w walce o piłkę. Po kilku minutach Hiszpan zrezygnował jednak z walki z samym sobą i zszedł z boiska. Polak nie zachował jednak czystego konta, bo pokonał go świetnym strzałem bohater Manchesteru United, Rafael da Silva. Młody, zaledwie osiemnastoletni zawodnik, zmienił Garego Nevilla i wydaje się, że już niedługo będzie grał regularnie w pierwszym składzie. Nie dał żadnych szans Fabiańskiemu, ale Arsenal, pomny doświadczeń ze spotkania z Tottenhamem, utrzymał wynik.
Wynik który ma wielkie znaczenie. Arsenal znowu może marzyć o tytule, bo w końcu pokonał mistrza Anglii. Wiadomo że margines na błędy jest bardzo mały, ale Kanonierzy mocno wracają na podium. Natomiast dla Manchesteru jedynym pozytywem jest gra młodego Brazylijczyka. Cała reszta już nie, a w zależności od wyników reszty spotkań, Czerwone Diabły mogą wylądować nawet na szóstym miejscu i mieć nawet osiem punktów straty do lidera. Mimo że to początek sezonu, to jest to już niebezpieczny dystans.

Bramki: klik