sobota, 15 listopada 2008

Colchester 0-2 Walsall

Świetny wynik, fantastyczny i tak dalej. Wszystko wydaje się być takie ładne. Najpierw Dwayne Mattis w 16 minucie (asysta Troy Deeney), potem Michael Ricketts w 62 (i Chris Palmer asystujący) i dwubramkowe zwycięstwo stało się faktem. Nawet udało się zachować czyste konto, co w przypadku Walsall jest dość rzadkim wydarzeniem. Tylko że rywal od początku sezonu walczy. Głównie ze sobą, bo na razie to jest głównie balansowanie nad strefą spadkową. Nic dziwnego, że w pojedynku z rywalem mającym coś do udowodnienia po ostatnich meczach pucharowych, nie pokazali zbyt wiele (ale statystyka interwencji bramkarskich 2:13 robi wrażenie).
Dziesiąte miejsce w tabeli, 24 punkty i mecz w zapasie. Do szóstego miejsca, które zajmuje zawodzące nieco Leeds, pięć punktów straty. Jednak pamiętając o jednej serii fatalnych wyników (pięć meczów, dwa punkty i dwie porażki na własnym stadionie), trudno być optymistą. Prawdopodobnie menadżer wtedy, kiedy jest potrzebny, zawiedzie. Nie mówiąc o tym, że nie będzie wzmocnień w styczniu, a bez tego trudno sobie wyobrazić awans.