niedziela, 16 listopada 2008

13 Gameweek Premier League

Trzynastki są pechowe. Jednak jak pokazuje ta kolejka Premier League, nie dla wszystkich. Wbrew temu co można usłyszeć czołówka wcale nie jest wyrównana. Chelsea z Liverpoolem wyraźnie odskoczyły reszcie stawki, a Manchester United, który teoretycznie ma najbliżej, czekają wyzwania związane z grą w Klubowych Mistrzostwach Świata FIFA. Dziewięć punktów straty ma już Arsenal, do którego można stracić cierpliwość. Tydzień temu pokonanie mistrza Anglii. Potem w tygodniu młodzież rozbiła Wigan w Carling Cup. No a potem przyjechała Aston Villa i wybiła na Emirates resztkę złudzeń mistrzowskich. Druga porażka na własnym stadionie nie jest zbyt dobrą wróżbą na przyszłość. Oczywiście można się zachwycać stylem gry Kanonierów, rozwijaniem potencjałów młodych graczy przez menadżera, ale nie zmieni to faktu, że o tytule praktycznie można zapomnieć. Co prawda do końca sezonu pozostaje cała masa kolejek, ale Arsenal musiałby być bezbłędny, a w takie coś nie uwierzę. Oczywiście wygrają jeszcze kilka bitew, ale ta wojna jest już przegrana.
Wracając do tego niby wyrównania na górze tabeli. Są dwie drużyny, które walczą o tytuł, jedna która z czasem do nich powinna dołączyć, no i dwie które rywalizują o czwarte miejsce. Po tym spotkaniu w tej kolejce okazuje się, że niby bliższa tego celu jest Aston Villa, ale mimo wszystko dawałbym większe szanse Arsenalowi. Everton i Portsmouth to środek tabeli, Hull będzie walczyć żeby nie spaść, no a reszta zespołów jest uwikłana w walkę w dole tabeli. Tak tak, tu nie ma pomyłki, bo różnice na razie są niewielkie. Jedno zwycięstwo i można z ostatniego, awansować na miejsce w środku stawki. Do strefy spadkowej zawitało Blackburn. Początek pracy Paula Ince'a był obiecujący. Jednak ostatnie zwycięstwo miało miejsce we wrześniu. Potem były jednak remisy, porażki i witamy w strefie spadkowej. Ciekawe jak poradzi sobie teraz menadżer, bo nadszedł właśnie ten moment kryzysowy. Moment który oddziela chłopców od mężczyzn na ławce trenerskiej.
Mężczyzną na pewno jest Roy Hodgson. Dwa zwycięstwa w dwóch ostatnich meczach wydźwignęły Fulham aż do górnej połówki tabeli. Zwłaszcza pokonanie Tottenhamu zasługuje na uwagę, bo rywalom ostatnio się znakomicie układało. Tym razem Harry Redknapp jednak przegrał, po raz pierwszy w Spurs od momentu objęcia tej drużyny, co też stawia ciekawe pytanie na przyszłość. Efekt nowości przestał działać? Czy może to tylko wypadek przy pracy, wynik który nie niesie ze sobą poważniejszego znaczenia. Odpowiedź poznamy w najbliższych tygodniach, ale na razie Tottenham wraca do strefy spadkowej.
Najciekawsze w tej serii spotkań obejrzeli kibice Newcastle. Ich drużyna zremisowała z Wigan 2:2, ale emocji było co niemiara. Goście objęli prowadzenie po zaledwie kilku minutach, a potem gra ułożyła się dobrze dla gości. Oni po prostu lubią toczyć fizyczne pojedynki z rywalami. Newcastle brakowało inspiracji do przełamania obrony gości, może dlatego że Michael Owen siedział na ławce. Pierwszym pozytywnym znakiem dla gospodarzy była czerwona kartka, którą obejrzał Emmerson Boyce. Potem na boisku pojawił się Owen i w końcu zdobył bramkę, wyrównującą wynik meczu. Gdy swojego gola zdobył Obafemi Martins, a do końca było tylko kilka minut, można było niemal w ciemno obstawiać kto wygra. Jednak goście mieli w składzie Titusa Brambla. Pamiętam że gdy grał w Newcastle, często zbierał krytyczne głosy, zwłaszcza ze strony kibiców, za swoje nieporadne interwencje. Teraz się w pewien sposób zrewanżował, zdobywając gola w 89 minucie. The Latics utrzymali już ten wynik, ale dalej oba zespoły balansują niebezpiecznie tuż nad strefą spadkową.