Liverpool ma jednak niesamowitą zdolność wychodzenia z poważnych opresji. Do przerwy drużyna The Reds przegrywała wyjazdowe spotkanie z Manchesterem City 2:0. Podejrzewam że niewiele osób spodziewało się wtedy jakiejś poważnej zmiany wyniku, bo zespół City wydawał się być zdolny do utrzymania prowadzenia. Nic z tego jednak nie wyszło, a rywale zdobyli trzy bramki. Ostatnią w doliczonym czasie gry. Po takiej wygranej musiał powstać zespół zdolny do realnej walki o tytuł. Innego wyjścia po prostu nie ma. Kroku dotrzymuje Chelsea, która w tej kolejce pokonała Aston Villę. Spodziewałem się nieco większego oporu ze strony gości, ale londyńczycy wyraźnie pokazali kto jest lepszy. Tak się zastanawiam czy to nie oznacza wyścigu dwójki drużyn o tytuł. Arsenal po raz kolejny stracił punkty, remisując z Sunderlandem na jego boisku. Plan gospodarzy na to spotkanie był dość prosty, defensywa, kontry, nie dawanie miejsca rywalom na grę. Doszła do tego słabsza postawa Kanonierów, którym zdarzały się zdecydowanie za często niecelne podania, co wystarczyło prawie do zwycięstwa. Remis uratował Cesc Fabregas co pewnie tylko podsyci spekulacje o zależności drużyny od hiszpańskiego pomocnika.
Ostatnie miejsce na podium zajmuje na razie Hull. Jak na absolutnego beniaminka to rewelacyjny rezultat. W tej kolejce pokonany został Tottenham na swoim boisku. Postawa londyńskiego klubu zasługuje na słowo uwagi. Na razie mają gorszy bilans niż Derby w ubiegłym sezonie, co jest dość trudnym do zrealizowania osiągnięciem. Chmury nad głową Juande Ramosa są coraz większe i ciemniejsze, bo początek tego sezonu bronią jedynie mecze pucharowe. Jednak trudno liczyć na to, że uda się w takiej dyspozycji coś wygrać. Czas mija, poprawy w grze nie widać. Tym bardziej szkoda szansy jaką miała Wisła Kraków, bo tak słabego Tottenhamu nie zobaczymy już pewnie przez wiele lat. Ciekawe czy klub zdecyduje się zmienić szkoleniowca, bo teraz jest ten teoretycznie najlepszy moment na dokonanie roszady, w związku z przerwą na mecze reprezentacji.
Zupełnie inne nastroje mają fani Manchesteru United. Po dość bezbarwnym początku teraz mamy serię czterech wygranych i trzech meczów z zachowanym czystym kontem. Chyba pomału wraca ten mistrzowski zespół, który regularnie zdobywał punkty. Zwycięstwo odniosła też drużyna Bolton. Przełamanie tej niezbyt fortunnej serii spotkań bez zwycięstwa (tylko jeden punkt w pięciu meczach) pozwoliło zrealizować dwa cele. Po pierwsze zyskać dystans nad strefą spadkową (gdyby teraz przyszła przegrana, Bolton znalazłby się na tym mało zaszczytnym podium), po drugie mieć trochę spokoju na przerwę reprezentacyjną. Na pewno nastroje w klubie są lepsze po tej wygranej. Szkoda jedynie że nie miał w nim żadnego udziału Euzebiusz Smolarek, który całe spotkanie spędził na ławce rezerwowych.
Starcie dwóch drużyn które ostatnio mają spore kłopoty zakończyło się remisem. Mówię o spotkaniu Evertonu z Newcastle, ale nie wiem, czy dwóch rannych po tym meczu to dobry rezultat. Everton odpadł w tygodniu z Pucharu UEFA. Newcastle zasłynęło wywiadem Joe Kinneara, okraszonym przekleństwami. Obie drużyny potrzebowały zwycięstwa, by mieć dobre nastroje podczas zbliżającej się przerwy, żadna nie zrealizowała tego celu. Obu drużynom coraz bardziej w oczy zagląda strefa spadkowa. Newcastle już w niej jest, Everton ma tylko trzy punkty przewagi. Tylko bo to dystans jednego meczu. Przerwa przyda się obu drużynom, bo forma ostatnio była wręcz fatalna.
Premier League wraca 18 października. Zobaczymy komu ta przerwa przyniesie korzyści, a komu zaszkodzi.
Skróty video na FootyTube
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz