środa, 10 września 2008

Przed meczem z San Marino

Doczekałem się sytuacji, że rywalizacja ze słabą drużyną z San Marino urasta do miana najważniejszego meczu w całych eliminacjach. Trudno się doszukać spotkania, które udałoby się polskiej reprezentacji w tym roku. Jeśli nie uda się z dzisiejszym rywalem, to z kim? Nie wiem co się stało z polską reprezentacją, ale wydaje się, że Leo Beenhakker chyba już nie potrafi zmobilizować zawodników do dobrej gry. Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Mecz z Czechami w lutym, potem marcowa porażka z USA, zgrupowanie i same finały EURO to takie punkty zaczepienia. W którymś z tych momentów Leo Beenhakker chyba stracił swoje mojo. Nie widzieliśmy już Polski grającej tak, jak z Portugalią. Widzieliśmy raczej drużynę, która nie ma za bardzo pomysłu, co zrobić na boisku. Za słabą grę drużyny odpowiedzialność zawsze ponosi trener, a Leo Beenhakker ostatnio robi niewiele, by dało się go obronić.

Powołania to jest sprawa selekcjonera, on decyduje kto zasługuje, a kto nie na grę w reprezentacji. Tylko że jeśli nie osiąga się realnych wyników (nie piszę tutaj o EURO, bo tam nie było szans na wyjście z grupy, a o meczu ze Słowenią), to w tym momencie selekcjoner powinien wyjaśnić, jakie czynniki miały wpływ na pominięcie danego piłkarza. Zamiast tego usłyszeliśmy dziwną tezę o promowaniu danego zawodnika przez mecze w reprezentacji. Moim zdaniem bardziej do tej tezy pasuje Adam Kokoszka niż Artur Wichniarek. Druga sprawa taktyka meczowa. Ja osobiście bardzo lubię ustawienie 4-2-3-1, używam go praktycznie non stop w grach z serii Football Manager i niemal zawsze z dobrym skutkiem (i to nie jest defensywna taktyka, ograniczająca możliwość przeprowadzania ataków). Wiem że gra, a rzeczywistość, to lata świetlne różnicy, ale nie trzeba był trenerem piłkarskim z ponad czterdziestoletnim stażem, żeby dostrzec jaki napastnik jest potrzebny. Taki który potrafi przytrzymać piłkę, nie stracić jej zanim pomocnicy nie podłączą się do akcji ofensywnej, dobrze podać i być w polu karnym, kiedy ci pomocnicy będą zagrywać tam piłkę. Ani Euzebiusz Smolarek, ani Łukasz Piszczek, takimi zawodnikami nie są. Mam wrażenie, że selekcjonerowi zabrakło pomysłu co zrobić, gdy w słabej formie był Radosław Matusiak. Skoro nie ma jego zastępcy, a inni zawodnicy nie łapią się z różnych powodów do kadry, to może warto coś zmienić. Ogólnie wolę dopasowywać zawodników do taktyki, ale jeśli nie ma zawodników, to nie bronię uparcie tego jednego ustawienia. Nie wiem dlaczego selekcjoner tak wzbrania się przed tą zmianą. Tym bardziej że na Ukrainie kadra grała w jakimś dziwnym ustawieniu, które prawdopodobnie nigdy nie zostanie powtórzone.

Mecz z San Marino prawdopodobnie nie da odpowiedzi na żadne z ważnych pytań. Jak Polska wygra po słabej grze, to będzie można to wytłumaczyć, patrząc na formę piłkarzy. Jak wygra w pięknym stylu, to też niewiele daje. W końcu na tle tak słabego rywala każdy może błyszczeć. Prawdziwym testem tego, czy Leo Beenhakker może znowu natchnąć kadrę do lepszej gry, będą mecze w październiku. Spotkanie w Chorzowie i wyjazd do Bratysławy to będą najtrudniejsze mecze w tych eliminacjach (poza rewanżem w Czechach, ale wtedy wszystko może być już jasne). Jednocześnie trzeba zdobyć w nich minimum cztery punkty, bo inaczej stracimy praktycznie szansę na awans do MŚ. Co prawda to będą tylko cztery mecze, ale w tym złym scenariuszu możemy tracić do Słowacji już kilka punktów. Tego chyba nie da się już odrobić, a wtedy pojawi się pytanie o sens dalszej pracy Leo Beenhakkera w Polsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz