sobota, 20 września 2008

Brighton - Walsall 0:1

To miał być pierwszy mecz tego sezonu, kiedy Walsall miało zagrać w najsilniejszym składzie. Dodatkowo ważny mecz, bo kolejna strata bramki spowodowałoby pobicie niechlubnego rekordu dziewiętnastu kolejnych meczów bez zachowania czystego konta. Pierwsze nie zostało zrealizowane, bo Michael Ricketts w tygodniu nabawił się urazu. Drugie, po pół godzinie gry, wydawało się też niemożliwe, bo sędzia usunął z boiska dwóch zawodników Walsall. W 15 minucie czerwoną kartkę obejrzał Rhys Weston, w 33 Nathan Sansara. Wydawało się, że szanse na osiągnięcie korzystnego rezultatu były zerowe, ale w 44 minucie Dwayne Mattis zdobył bramkę. Wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego Chrisa Palmera i dość niespodziewanie Walsall wyszło na prowadzenie. Spodziewałem się, że po przerwie gospodarze wykorzystają przewagę dwóch zawodników i strzelą w końcu bramki, ale czas mijał i nic takiego nie nastąpiło. Clayton Ince właściwie za dużo się nie napracował w bramce, co nie wystawia dobrego świadectwa drużynie Brighton. Nie pomogło im nawet sześć doliczonych minut do drugiej połowy. Koniec końców Walsall wygrało niesamowite spotkanie, które kibice zapamiętają pewnie na lata.
Po tym meczu Walsall zajmuje dalej siódme miejsce, ale nie traci dystansu do czołówki. Trzynaście punktów w siedmiu meczach to naprawdę dobry dorobek, biorąc pod uwagę kłopoty ze zdrowiem kilku zawodników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz