Fantastyczne zwycięstwo z zespołem, który rok temu był w play-offach, dodatkowe odniesione w trudnym momencie. Anthony Gerrard zażądał kilka dni temu wystawienia na listę transferową i do razy przypomniała się sytuacją z poprzedniego okienka transferowego. Wtedy Scott Dann, dużo większy filar defensywy, odszedł w ostatnim dniu stycznia i nie udało się już załatać tej dziury. W zgodnej opinii fanów ten ruch kosztował szansę na wywalczenie minimum miejsca w play-offach. Teraz może być niestety podobnie, ale sobotnie zwycięstwo pozwoliło na chwilę o tym zapomnieć.
Ishmel Demontagnac został bohaterem, ale to nie on rozpoczął strzelanie. Marco Reich w 23 minucie otworzył wynik meczu (asysta Chrisa Palmera). Goście po dziesięciu minutach wyrównali. Uczynił to Hal Robson-Kanu (co nie dziwi patrząc na nazwisko). Po przerwie posypały się bramki. Anthony Grant w 48 minucie zdobył bramkę samobójczą (asystę zaliczył zdobywca pierwszej bramki; co ciekawe Grant był na testach przed sezonem w Walsall, ale z powodów osobistych wybrał klub leżący bliżej stolicy), dwie minuty potem zaczął się show Demontagnaca. W 69 i 84 minucie skompletował swój hattrick, na co Southend odpowiedziało tylko jednym golem. Trafienie Lee Barnarda (były gracz Tottenhamu, swego czasu można powiedzieć, że rywalizował o miejsce w składzie z Grzegorzem Rasiakiem) w 87 minucie niczego nie mogło już zmienić.
Po czterech meczach Walsall zajmuje piąte miejsce, mając siedem punktów. Mam nadzieję, że to nie jest odwrócenie sytuacji z poprzedniego sezonu, kiedy był słaby początek i koniec, a środek rewelacyjny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz