czwartek, 5 czerwca 2008

Nadzieja umiera ostatnia

Właściwie nie wiem, jak napisać o szansach Polski na mistrzostwach, bo niezwykle trudno obiektywnie ocenić szanse drużyny, której się kibicuje. Serce chce mistrzostwa, rozum krzyczy: nie wyjdziemy z grupy. Niemal wszystkie zagraniczne serwisy zajmujące się piłką nożną jasno skazują nas na czwarte miejsce, ewentualnie na walkę o trzecie. Nie dziwię się, że są takie głosy ze strony osób, które patrzą na polską piłkę z zewnątrz. W ostatnich latach zasłynęliśmy tylko aferą korupcyjną, której do tej pory nie zamknęliśmy i ciągnie się ona wciąż za naszą piłką. Nie odnosimy sukcesów w pucharach europejskich i ucieka nam już nie tylko zachód Europy, ale też południe, północ i wschód. Brak osiągnięć świadczy o poziomie ligi, w której nie gra praktycznie żadna gwiazda. Za granicą również trudno znaleźć polską gwiazdę. Ktoś powie - bramkarze, ale spójrzmy obiektywnie. Dwóch rezerwowych w klubach wielkiej czwórki w Anglii, rezerwowy w Realu i Artur Boruc któremu najbliżej do miana gwiazdy, ale przecież gra w Szkocji, w lidze, którą trudno zaliczyć do najsilniejszych na kontynencie. Gdy słyszę, że mamy kłopot bogactwa na tej pozycji, zastanawiam się, jak nazwać sytuację Hiszpanów. Im dalej w boisko, tym gorzej, a już graczy ofensywnych, strzelających bramki, czy asystujących w tych najsilniejszych ligach nie ma praktycznie żadnego. Euzebiusz Smolarek jest wielkim chodzącym wyrzutem sumienia polskiego systemu szkolenia, bo jego talent został oszlifowany w Holandii. Jak w takich warunkach można być optymistą przed startem mistrzostw. Sam awans i pokonanie Portugalii, Serbii, Belgii czy Finlandii, której akurat udały się te eliminacje, jest olbrzymim sukcesem. Opinie wielu przeciwników selekcjonera, że osiągnął na razie tylko tyle, ile jego polscy poprzednicy (Jerzy Engel i Paweł Janas) mają jedną małą wadę: nie zgadzają się z rzeczywistością. Jerzy Engel eliminował po drodze do finałów MŚ w Korei: Ukrainę, Białoruś, Norwegię (akurat sparaliżowaną kryzysem), Walię i Armenię. Paweł Janas: Austrię, Irlandię Północną, Walię i Azerbejdżan (Anglii już nie daliśmy rady). Jak to porównać do grupy eliminacyjnej przed tymi finałami? Po prostu się nie da. Co było w finałach, to chyba wszyscy pamiętamy. 0:2 z Koreą Południową i 0:4 z Portugalią skończyło zabawę. W Niemczech to samo 0:2 z Ekwadorem i 0:1 z Niemcami po fenomenalnym występie polskiego bramkarza. Co z tego, że wygrywaliśmy trzeci mecz, o honor, jak on nie miał już żadnego znaczenia. Przecież na mistrzostwach nie chodzi o to, żeby wygrać ten trzeci mecz, tylko spróbować awansować. W dwóch ostatnich imprezach polscy zawodnicy przegrywali ten awans jeszcze w autokarze na stadion, zanim jeszcze zaczął się pierwszy mecz. Wystarczy mi, jeśli zobaczę, że polscy piłkarze walczą, że nie przegrali w szatni tych meczów. Nie oczekuję awansu z grupy, medalu, czy zwycięstwa w imprezie z jednego prostego powodu. Nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć. Taka jest niestety brutalna prawda.

Niestety, brak sukcesu doprowadzi najprawdopodobniej do zmiany selekcjonera. To będzie bardzo głupia i błędna decyzja, bo jego następcą będzie polski szkoleniowiec. Porażka w finałach będzie triumfem wszystkich zwolenników polskiej myśli szkoleniowej i w ich mniemaniu potwierdzeniem tezy, że kadrę powinien prowadzić Polak. Problem polega na tym, że nie ma polskiego trenera, który mógłby objąć kadrę. Żaden z nich nie gwarantuje tego, co Leo Beenhakker, czyli walki z najlepszymi, jak równy z równym. Zastanawiam się jedynie, w jakim bagnie tkwimy, skoro posądzanie selekcjonera o układy z menadżerami piłkarskimi przechodzi przez gardło tak łatwo. Wolę się nie zastanawiać, czy to oznacza, że do tej pory takie postępowanie było nienormalną normą w polskiej drużynie. W tym momencie wszystko zależy od zawodników, bo tylko ich gra może uratować selekcjonera.

Najbliższą okazją do zaprezentowania tej postawy jest mecz z Niemcami. Powiedzieć, że to niewygodny przeciwnik to za mało. Na piętnaście spotkań zremisowaliśmy tylko cztery razy, pozostałe mecze, przegrywając. 13.05.1980 roku Zbigniew Boniek strzelił bramkę w przegranym 1:3 spotkaniu i to było jak na razie ostatnie trafienie polskiego piłkarza w meczach z naszymi zachodnimi sąsiadami. Statystyki, dostępne na stronie Castrolindex.pl, a zaprezentowane w blogu Euro2008Stats także nie pozostawiają złudzeń, kto jest lepszy. Niemcy wygrywają we wszystkim. Przeczytałem również artykuł "Dziesięć argumentów za tym, że to Polska wygra z Niemcami" autorstwa Michała Tomaszewskiego, redaktora serwisu mistrzostwaeuropy.com i generalnie zgadzam się ze wszystkimi podpunktami, zwłaszcza z argumentem numer osiem. Nie da się zaskoczyć Niemców, wychodząc na boisko z planem polegającym na grze z kontry. Żeby zaskoczyć rywala, trzeba go zaatakować, bo Niemcy się nie spodziewają tego, że Polska może wyjść i atakować w takim meczu. Oczekują właśnie tego, że Polska schowa się na swojej połowie i będzie nieśmiało kontrować jednym, dwoma zawodnikami. Do tej listy dodałbym jedynie obecność Rogera na boisku, bo to jeden z tych graczy, którzy robią różnicę. Jak mawiał Kazimierz Górski: Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Tak więc do boju Polsko! Zwycięstwo jest przecież w nogach i głowach polskich orłów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz