wtorek, 9 października 2007

9 Gameweek

Za nami kolejna kolejka spotkań w angielskiej Premier League, ale akurat ta seria spotkań była dość szczególna. Tyko dwa spotkania zostały rozegrane w sobotę, co jest prawdziwym wyjątkiem. Na górze tabeli niewielkie zmiany, można rzec kosmetyczne. Manchester United przerwał serię spotkań wygrywanych w stosunku 1:0, tym razem pokonując Wigan 4:0. Zaskakuje mnie ta niezwykle skuteczna gra defensywna. Czerwone Diabły straciły w tym sezonie tylko pięć bramek (dwie w meczu z Coventry w Carling Cup) i to głównie pozwala im zajmować drugie miejsce w tabeli. Liderem pozostaje Arsenal, który tym razem pokonał 3:2 Sunderland. Chyba w końcu Arsène Wenger się doczekał i powstała drużyna mogąca walczyć o tytuł. Co prawda to dopiero 1/4 sezonu (tak to można ująć), ale już widać pewną korzystną przemianę w zespole i już chyba nikt nie będzie roztaczał negatywnych wizji tego, co się miało stać z Arsenalem po odejściu dotychczasowego kapitana. W tej kolejce swój mecz wygrała także Chelsea, można powiedzieć w końcu, po serii czterech spotkań bez zwycięstwa. Jednak zwycięstwo wyjazdowe z Boltonem nie powinno za bardzo ekscytować kibiców londyńczyków, bo Kłusaki w tym sezonie zdecydowanie grają poniżej poziomu z lat ubiegłych. Ostatnią drużyną z wielkiej czwórki jest Liverpool, który jako jedyny nie wygrał. To już trzeci remis w tym sezonie na Anfield i gdyby nie dobra gra na wyjazdach to już dawno The Reds straciliby szanse na tytuł. Szybko zdobyte prowadzenie chyba uśpiło gospodarzy, bo mimo dobrych okazji na podwyższenie wyniku to Tottenham zdobył dwie bramki. W końcówce Torres wyrównał, ale na zdobycie trzeciej bramki nie starczyło już czasu. Dwa punkty znów uciekły i tak właściwie trudno znaleźć winnego. Rotacja rotacją, ale jakby Liverpool wykorzystał swoje okazje przy stanie 1:0, to nie byłoby zamieszania później. Teraz przerwa na mecze reprezentacji, w niektórych klubach trzeba zastanowić się co dalej. W Liverpoolu też, bo mimo wysokiego miejsca w tabeli straty punktowe są już duże.

W League One Walsall notuje passę zwycięstw. Wygrana 4:0 z Huddersfield (bramki strzelili Anthony Gerrard, Edrissa Sonko, Mark Bradley i Tommy Mooney) była trzecią z rzędu i automatycznie ze strefy spadkowej zespół awansował na dziesiątą pozycję w tabeli. Dobra forma cieszy, bo może teraz zespół spokojnie zostanie w środkowej części tabeli i nie da się wciągnąć w walkę o utrzymanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz