środa, 19 września 2007

Rozczarowania pierwszego dnia

Żadna brytyjska drużyna nie wygrała swojego meczu we wtorkowych spotkaniach, na starcie tej edycji Ligi Mistrzów. Teoretycznie najbliższy usprawiedliwienia jest Liverpool, bo Porto to trudny przeciwnik, zwłaszcza na swoim stadionie, ale czytam o "szczęśliwym remisie" i "słabym występie", więc nie do końca The Reds są rozgrzeszeni. Karny to zasługa José Reiny, błędów w obronie było sporo, dodatkowo czerwoną kartkę obejrzał Jermaine Pennant, wyjątkowo bezsensownie faulując Jorge Fucila. Może to znak, że Liverpool w tym sezonie koncentruje się tylko na Premier League, nie angażując się tak bardzo w inne rozgrywki.
Jeśli remis Liverpoolu trudno uznać za sukces, to jak nazwać osiągnięcie Chelsea? Remis z Rosenborgiem, na swoim stadionie, przy przytłaczającej przewadze to właściwie porażka. Posiadanie piłki 62:38, strzały celne 5:3, niecelne 18:4, ze statystyk na stronie UEFA.com wynika, że był to niemal mecz do jednej bramki. Tylko co z tego, że londyńczycy dominowali, trafiali w słupki czy poprzeczkę, jak gola dającego zwycięstwo nie zdobyli? Brakuje dwóch zawodników odpowiedzialnych za strzelanie bramek, czyli Franka Lamparda i Didiera Drogby i od razu zespół ma kłopot nie tyle ze zdobywaniem goli, ale nawet i wygrywaniem spotkań. To już trzeci mecz z rzędu, którego Chelsea nie wygrywa, a w niedzielę bardzo ważne spotkanie na Old Trafford. Obaj wymienieni wcześniej zawodnicy mają w tym dniu nie wystąpić, a to sugeruje przedłużenie tej serii. Ciekawe co wymyśli José Mourinho, bo trzeba czymś zaskoczyć mistrza Anglii na jego stadionie. Jedyny pozytyw to gol Andrija Szewczenki, może to znak, że zawodnik zaaklimatyzował się w Londynie i będzie w stanie zastąpić Drogbę.
Ostatnią brytyjską drużyną grającą wczoraj był Celtic, który zgodnie z przedmeczowymi prognozami przegrał w Doniecku. Szkocki klub nie potrafi grać na wyjazdach, a początek wczorajszego spotkania potwierdził to dobitnie. Dwie szybko strzelone bramki przez Szachtar ustawiły przebieg meczu, głównie dzięki błędom w defensywie Celticu. Druga połowa niby wyglądała lepiej, ale nie przyniosło to zmiany wyniku. Celtic powinien przegrać wyżej, sędzia nie uznał gola odgwizdując spalonego (a moim zdaniem trafienie na 3:0 było jak najbardziej prawidłowe), kilka razy dobrze interweniował Artur Boruc, a nie zanosiło się, że goście strzelą bramkę. W tym momencie wątpię w awans szkockiego zespołu do następnej rundy, myślę że ktoś urwie punkty na Celtic Park, a to zakończy jakiekolwiek marzenia o fazie eliminacyjnej. Po pierwszych meczach nie potrafię spojrzeć optymistycznie na szanse brytyjskich drużyn w tym sezonie UCL, może dzisiaj to minie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz