poniedziałek, 20 sierpnia 2007

3 Gameweek

W tej kolejce na pierwszym planie było spotkanie Liverpoolu z Chelsea, spotkanie które zakończyło się remisem. Niestety decyzja arbitra, którym był w tym meczu Rob Styles, trafiła na nagłówki, bo tego rzutu karnego dla gości być nie powinno. Druga kontrowersyjna decyzja to półtorej żółtej kartki dla Essiena. Ja miałem wrażenie, zresztą nie tylko ja, że zawodnik Chelsea otrzymał drugie napomnienie, a czerwonej kartki już nie zobaczył. Po meczu okazało się, że to jednak tylko John Terry otrzymał kartkę w tym zdarzeniu, ale pewien niesmak pozostał. Samo spotkanie obfitowało w walkę i to taką bez odstawiania nogi. Liverpool dość szybko wyszedł na prowadzenie, po tym jak Torres minął bez kłopotu Ben Haima i strzałem w długi róg pokonał bramkarza Chelsea. Tak czytam komentarze i wszyscy niemal chwalą Hiszpana, ale mi się nie podoba wymuszanie przewinień przez napastnika The Reds. To jest tylko i wyłącznie liczenie na to, że sędzia da się oszukać. Chelsea nie stworzyła sobie jakiś poważniejszych sytuacji, brakowało takiej siły ofensywnej, pewnej kreatywności. Myślę że bez tego karnego Chelsea nie wyrównałaby, chociaż z drugiej strony zespół nie raz udowodnił, że potrafi grać do końca. W końcu Essien trafiłby do pomocy, a to pozwoliłoby londyńczykom na rozwinięcie skrzydeł.
Drugie spotkanie które elektryzowało kibiców to derby Manchesteru. Wygrali gospodarze 1:0, a ten wynik oznacza, że obrońca tytułu jeszcze nie wygrał w tym sezonie. W poprzednich rozgrywkach gracze sir Alexa Fergusona zremisowali i przegrali po pięć spotkań. Teraz wypełnili już 30% tej normy, a to powinno być powodem do niepokoju. Bez Ronaldo i Rooneya ten zespół traci bardzo wiele ze swojego potencjału ofensywnego. Nani nie jest jeszcze graczem mogącym samemu ciągnąć grę United, ale i tak na końcu potrzebna jest skuteczność. Tamten sezon Czerwone Diabły wygrały dzięki temu, że strzelały dużo bramek. Teraz zespół potrafił tylko raz pokonać bramkarza rywali w trzech spotkaniach. Nie sądzę, że ta nieskuteczność się utrzyma, ale to jest bardzo poważny problem, bo zespół tak rzadko trafiający do siatki rywali ma poważne kłopoty z utrzymaniem się w lidze. Manchester City z kolei może pochwalić się wręcz znakomitą skutecznością, w pierwszej połowie nie stworzyli praktycznie żadnej akcji poza tą zakończoną zdobyciem bramki. Druga połowa wyglądała ciut lepiej, ale i tak to goście dominowali na boisku i powinni strzelić minimum bramkę. Tevez w końcówce pomylił się stojąc tuż przed bramką i to chyba najlepiej podsumowuje grę gości w tym spotkaniu. Dobrze szło do momentu kontaktu z obroną City, gdzie Dunne i Richards grali na poziomie światowym. Trzy mecze i siedem punktów, tyle straciło już United w tym sezonie, a Chelsea wypracowała sobie pięć punktów przewagi. To jest już naprawdę spory dystans, bo jak londyńczycy zaskoczą, to zaczną seryjnie wygrywać i dogonienie ich w tabeli może być niemożliwe.
Przełamał się Tottenham wygrywając z Derby 4:0, ale ten mecz tak faktycznie nie daje odpowiedzi na pytanie czy gospodarze będą o coś walczyć w tym sezonie. Derby to niemal pewny kandydat do spadku, chyba najsłabsza drużyna w całej lidze, tak więc dopiero mecz na Old Trafford da odpowiedź, która drużyna wyszła z kryzysu.
Zaskakuje Wigan, bo po dwóch zwycięstwach jest na trzecim miejscu. Na pewno go nie utrzyma do końca rozgrywek, ale w takiej dyspozycji nie powinni gracze Latics martwić się o pozostanie w Premier League. Arsenal stracił punkty po błędzie Jensa Lehmanna (to już drugi błąd w tym sezonie), a za tydzień mecz z liderem. Na występ Fabiańskiego bym nie liczył, ale na ławkę rezerwowych już prędzej. Podobnie pobłądził Tony Warner z Fulham, który sam sobie wrzucił piłkę do siatki po strzale Mido. Gospodarze mieli w tym meczu olbrzymiego pecha, najpierw Brian McBride strzelając gola doznał kontuzji i nie zagra przez kilka miesięcy, potem błąd Warnera, potem Dempsey jakimś cudem nie trafił z trzech metrów do pustej bramki, a na koniec, już przy prowadzeniu gości, Healy strzelił gola, którego nie uznał sędzia. Do tego jeszcze kontuzja Bouazzy i na tym kończą się nieszczęścia gospodarzy. Drugiego tak pechowego meczu Fulham raczej już nie zagra w tym sezonie.

Walsall przegrało swój pierwszy mecz wyjazdowy z Leyton Orient 0:1. Podobno nie było tak źle, jak sugeruje wynik (gospodarze mieli jeszcze rzut karny, który wybronił Clayton Ince), ale zabrakło napastnika. W tym momencie to jest jednak wciąż największy problem zespołu. Do końca okienka zostało jeszce kilka dni, może uda się jeszcze kogoś ściągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz