czwartek, 3 maja 2012

Dwie kolejki do końca


Tak niewiele zostało nam do końca sezonu, a wciąż nie znamy odpowiedzi na tak wiele pytań. Nie wiemy kto zajmie pierwsze miejsce, kto 3, 4 i piąte. Dalej też nie wiemy, kto się utrzyma na następny sezon. No i właśnie od walki w dole tabeli zacznę, bo tam znamy już jednego spadkowicza.

Do zespołu Wolves dołączy najprawdopodobniej zespół Blackburn. Jedna wygrana na siedem spotkań i sześć porażek to zdecydowanie za dużo. Drużyna nie ma formy i nie ma też chyba pomysłu na to, jak się utrzymać. Następny mecz z Wigan trzeba wygrać, ale łatwe to nie będzie. Jednak nawet komplet punktów z tego meczu niewiele da. Potem i tak trzeba będzie szukać jakieś zdobyczy w Londynie z Chelsea. Szczerze mówiąc nie zapowiada się na szczęśliwy koniec, ale na własne tak właściwie życzenie.

O ostatnie miejsce spadkowe rywalizują cztery zespoły. Bolton ma niby łatwych rywali, bo nie rywalizujących o jakieś miejsce w lidze, a jednocześnie rywali preferujących dość fizyczny styl gry. No i forma zespołu też gdzieś uciekła. Potrzebne są dwie wygrane, ale nawet wtedy można spaść z ligi. Bardzo dużo zależy od rezultatów spotkań innych drużyn, a to nigdy nie jest dobra sytuacja.

Nadzieja w tym, że QPR będzie mieć gorszy finisz. Oni też muszą wygrać swój najbliższy mecz ze Stoke, ale potem wyjazd na Etihad zakończy się porażką. Bardzo trudno mi sobie wyobrazić, żeby Citizens stracili punkty na pożegnanie sezonu, nawet jak ten mecz nie będzie decydował o tytule. Ostatni punkt zdobyty na wyjazdach przez QPR to pierwszy luty. Ostatnia wygrana 19 listopada. Niby każda seria się kiedyś kończy, ale tutaj nie widać za bardzo argumentów na jej przerwanie.

Wigan jest z kolei praktycznie pewne utrzymania się. Co prawda piłkarze muszą dołożyć do tego trochę wysiłku, ale mają chyba najłatwiejszy z możliwych terminarz. Nawet jeśli nie zdobędą punktów z Blackburn, to podejmowanie spadkowicza na koniec sezonu jest wręcz marzeniem. To muszą być pewne trzy punkty.

Aston Villa z kolei, cóż, tu mam kłopot. Z jednej strony niby są za silni na spadek i mają trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Kolejny można dopisać z bardzo korzystnej różnicy bramkowej. Z drugiej, do końca sezonu mogą przegrać wszystko. Wtedy różnica bramkowa może nic nie dać. Będą musieli zdobyć minimum punkt z tych dwóch spotkań, ale to wydaje się bardzo trudnym zadaniem. Liczymy więc na innych.

Podobnie zacięta jest walka na szczycie tabeli. Jak już pisałem wcześniej, czwarta pozycja może nie dać prawa gry w Lidze Mistrzów, bo to ostatnie miejsce może zabrać dla siebie Chelsea wygrywając finał. Dlatego walczymy o trzecią lokatę w tabeli i mamy aż trzy drużyny.

Arsenal teoretycznie jest faworytem. Dwa w miarę łatwe mecze przed nimi powinny dać sześć punktów i podium na koniec sezonu. Ale, bo zawsze jest jakieś ale, zablokował się chyba Robin Van Persie. Bez jego bramek drużyna od razu osiąga gorsze wyniki, a jakiekolwiek straty punktów mogą się skończyć tragicznie dla Kanonierów. Liga Europejska to nie to samo, co Liga Mistrzów. Nie ten wabik dla graczy. Może się okazać, że Kanonierzy słabo zaczęli sezon i słabo go zakończą.

Tottenham z kolei ma chyba już wszystko co najgorsze za sobą. Piłkarze mogą się skupić na grze, bo zamieszanie z selekcjonerem Anglii jest już rozstrzygnięte. Mecze czekające drużynę też nie zapowiadają się jakoś trudno. Sześć punktów do końca sezonu nie jest niemożliwe, a tylko to tak właściwie daje cień szansy na Ligę Mistrzów.

Newcastle natomiast czeka mecz sezonu. Nie tylko dla klubu, ale tak właściwie dla całej ligi. Ich spotkanie z Manchesterem City rozstrzygnie najprawdopodobniej losy tytułu. Spotkają się dwie drużyny będące w formie, chcące wygrać i mocno zakończyć ten sezon. Sroki już i tak osiągnęły bardzo dużo. Zagrają za rok w Europie, nie wiadomo jedynie w jakim pucharze. Jednak sezon mogą zakończyć dwiema porażkami, bo czeka nie tylko Man City, ale też wyjazd na spotkanie z Evertonem. Jednak nawet te dwie porażki nie przekreślą tego, że jest to fantastyczny rok.

Citizens z kolei mają swój mecz stulecia. Może to przesada, ale jeśli tak, to bardzo delikatna. Mogą wygrać tytuł, jeśli pokonają Newcastle na ich boisku. Może to jest ten mecz, w którym Carlos Tevez zdobędzie tego najważniejszego gola dla klubu, gola przesądzającego wygraną. Najlepiej w końcówce, albo w doliczonym czasie gry. To byłoby piękne zwieńczenie historii o synu marnotrawnym, który wraca i w tym przypadku gwarantuje tytuł dla swojego zespołu. Chociaż wyzwanie jest bardzo trudne, Newcastle jest fantastyczną drużyną. Jednak drużyną, która czasami jest bardzo wrażliwa w defensywie. Jeśli Citizens to wykorzystają, to nic ich nie może zatrzymać w drodze do pierwszego miejsca.

Jest jednak pewna nadzieja dla Czerwonych Diabłów, nawet jak rywale zdobędą komplet punktów. W tym momencie Citizens mają osiem bramek przewagi, zakładając dwie wygrane możemy mieć plus 12 na przykład. Gracze United w tym sezonie cztery mecze rozstrzygnęli wynikiem 5-0, a raz potrafili wygrać sześcioma bramkami. Tak więc scenariusz, w którym Manchester United wygrywa tytuł odrabiając tak duże straty, nie jest czymś niemożliwym. Mało prawdopodobnym, ale nie można tego wykluczać.

Trudno też sobie wyobrazić, że już za 10 dni będziemy mieć koniec sezonu. Ostatnia kolejka 13 maja, wszystkie mecze zaczną się od szesnastej naszego czasu i kilka minut przed 18 będziemy już wszystko wiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz